Przyszłość motoryzacji – auta zasilane wodorem czy energią elektryczną z akumulatora?

Pytania te skierowaliśmy do Pavla Šolca, Prezesa Zarządu Volkswagen Group Polska oraz Marcina Korolca, Prezesa Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych, przed laty Ministra Środowiska oraz Wiceministra Gospodarki.

Publikacja: 17.03.2021 08:29

Przyszłość motoryzacji – auta zasilane wodorem czy energią elektryczną z akumulatora?

Foto: moto.rp.pl

Panie Prezesie, czy samochody elektryczne są przyszłością motoryzacji? Czy jesteśmy na nie skazani?

Pavel Šolc: Przyszła mobilność to bez wątpienia samochody elektryczne. Transformacja jaka następuje w motoryzacji, tzn. przejście z samochodów spalinowych na elektryczne wynika z kryzysu klimatycznego. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które wypełni zrozumiało zachodzące zmiany. W skutek tego wprowadzane są restrykcyjne normy dla samochodów. Mimo to nie powiedziałbym, że na elektryki jesteśmy skazani. Doświadczenie, które mam z Volkswagen Group Polska, gdzie pracownicy wybierają samochody służbowe spośród wielu modeli, wskazuje, że jeżeli ktoś raz spróbuje elektryka, następnym razem takie auto jest jego naturalnym wyborem. To po prostu lepsze samochody. Oferują świetną dynamikę, doskonały komfort, ciszę i większą przestrzeń. Zasięgi też nie są już problemem. Dziś auta elektryczne mogą przejechać nawet 500 km, czyli tyle ile auta spalinowe.

Mimo to w minionym roku udział samochodów elektrycznych w sprzedaży przekroczył zaledwie 1 procent.

Pavel Šolc: Wolumen sprzedaż w Polsce jest wciąż niewielki, niemniej procentowe przyrosty rok do roku są bardzo duże i to mimo pandemii i skurczenia się całego rynku. Modele elektryczne oferujemy dziś już niemal we wszystkich segmentach. W tym roku oferta się podwoi. Kluczowa jest jednak infrastruktura. Użytkowanie samochodu elektrycznego musi być tak wygodne jak spalinowego. Wrócę raz jeszcze do przykładu Volkswagen Group Polska, gdzie ponad rok temu zainstalowaliśmy 36 punktów ładowania. Dzięki temu nasi pracownicy na ładowanie auta tracą mniej więcej 20 sekund, tyle zajmuje im wpięcie wtyczki. To zdecydowanie mniej niż na tankowanie. Zainteresowanie elektrykami rośnie i już dziś analizujemy możliwość rozbudowy naszej infrastruktury.

""

Pavel Šolc, Prezesa Zarządu Volkswagen Group Polska.

moto.rp.pl

Panie Ministrze, kiedy samochody elektryczne w Polsce dorównają w zestawieniu sprzedaży samochodom spalinowym?

Marcin Korolec: Technologia zmienia się niezwykle szybko. Samochód elektryczny jest w pewnym sensie brakującym ogniwem olbrzymiej przemiany w kierunku zrównoważonego transportu. Samochody elektryczne doskonale wpisują się w rozwój energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych, bardzo dobrze łączą się z boomem, który obserwujemy w zakresie paneli fotowoltaicznych. Na wzrost popularności samochodów elektrycznych zdecydowanie wpływają trzy rzeczy. Po pierwsze, o czym powiedział prezes Šolc, na rynku jest coraz więcej modeli, dając klientom po prostu większy wybór. Po drugie, globalna sprzedaż liczona już w setkach tysięcy oraz przede wszystkim niższe koszty produkcji akumulatorów powodują, że ceny samochodów elektrycznych relatywnie maleją. Trzecia sprawa to infrastruktura, która się rozwija, choć w Polsce nie tak szybko, jak w innych krajach europejskich. Dużo się ostatnio mówi o Krajowym Planie Odbudowy, w mojej ocenie środki przewidziane w nim powinny wspierać budowę infrastruktury ładowania samochodów elektrycznych, i to zarówno w centrach miast jak i na głównych szlakach komunikacyjnych. Niestety w pierwszej wersji projektu KPO nie znalazłem ani jednej wzmianki o wsparciu dla infrastruktury ładowania samochodów elektrycznych.

CZYTAJ TAKŻE: Najwięcej elektrycznych autobusów w Warszawie i Zielonej Górze

Poruszył Pan wiele wątków, nie wspomniał jednak o programie dopłat.

Marcin Korolec: Tym tematem jestem niestety rozczarowany. Rząd od miesięcy, a może nawet od lat obiecuje efektywny system dopłat do zakupu samochodów elektrycznych. Wiele wskazuje jednak na to, ze system ruszy niebawem w nowej odsłonie. Mam nadzieję, że przyniesie oczekiwaną, olbrzymią pozytywną zmianę, aktualnie Polska jest niechlubnym wyjątkiem na tle Europy bez odpowiedniego programu. W grudniu minionego roku premier zdecydował, że potrzebujemy zredukować emisje o 55% do 2030 roku. Dużą częścią tego planu jest ograniczenie emisji w transporcie, a do tego potrzebne są samochody elektryczne. Dopłaty do samochodów elektrycznych to kolejny obszar, który moim zdaniem powinien zostać sfinansowany ze środków Krajowego Planu Odbudowy.

Panie prezesie, co Pana zdaniem jest najważniejsze w rozwoju elektromobilności?

Pavel Šolc: Ważne są oczywiście wspomniane dopłaty dla klientów, zwłaszcza dla firm, które odpowiadają za większość zakupów. Jednak nadrzędna sprawa to wygodna możliwość ładowania samochodów. Większość procesów ładowania odbywa się w domu lub miejscu pracy. Mieszkańcy domów jednorodzinnych nie mają właściwie z tym problemu, niestety z dużymi kłopotami borykają się mieszkańcy domów wielorodzinnych. Niezwykle istotny jest rozwój infrastruktury przy głównych drogach, ładowarek musi być zdecydowanie więcej, muszą też oferować większą moc. Półgodzinna przerwa co 300 km jest w podróży naturalna. Półtoragodzinna już nie. Potrzebujemy zatem dużej liczby ładowarek o mocy 150 kW, a tych w Polsce jest zaledwie kilka.

""

Marcin Korolec, Prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych, były Minister Środowiska oraz Wiceminister Gospodarki.

moto.rp.pl

Panie Ministrze, może zatem przyszłość należy do samochodów zasilanych wodorem. Ich tankowanie zajmuje zdecydowanie mniej czasu.

Mam dość negatywną opinię na temat wodoru. Nie chciałbym być niegrzeczny, ale odnoszę wrażenie, że wodór od zawsze był paliwem przyszłości i obawiam się, że tak pozostanie. Z kilku powodów. Analizując zapowiedzi producentów, w najbliższych latach na rynek trafi sporo ponad 100 kolejnych samochodów elektrycznych i tylko jeden, dwa, może trzy zasilane wodorem. Wniosek jest jasny, branża nie wierzy zbytnio w powodzenie tego typu samochodów. Pamiętajmy, że przemiana w motoryzacji ma na celu redukcję i dalej całkowite ograniczenie emisji CO2. W przypadku samochodów z ogniwami paliwowymi, potrzebny jest zielony wodór, wytwarzany na drodze elektrolizy. W mediach wiele mówi się o olbrzymiej produkcji wodoru w Polsce, jest to jednak szary wodór wytwarzany w procesie reformingu parowego. W procesach tych wykorzystywane są paliwa kopalne i emisyjność procesu jest bardzo wysoka. Gdy porównamy samochody zasilane zielonym wodorem i zieloną energią elektryczną, okazuje się, że te pierwsze są bardzo nieefektywne. Samochody zasilane wodorem potrzebują nawet trzy razy więcej energii niż te zasilane energią z akumulatorów. Z tego powodu nie widzę w przyszłości miejsca dla wodorowych samochodów pasażerskich. Niemniej jednak wodór w sektorze transportu jest potrzebny, np. do zasilania statków.

Panie Prezesie, czy Grupa Volkswagen planuje wprowadzić do oferty auta zasilane wodorem?

Pavel Šolc: Nie. Punktem wyjścia do zmiany, która zachodzi w motoryzacji jest kryzys klimatyczny i potrzeba gwałtownej redukcji emisji CO2. Samochody elektryczne zasilane zieloną energią są jedynym rozwiązaniem, które pozwoli szybko uczynić indywidualny transport neutralnym dla klimatu. Według Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) tylko 0,5% światowego wodoru powstaje w na drodze elektrolizy. Do tego borykamy się z niedostatkiem energii ze źródeł odnawialnych. I co istotne na przejechanie tego samego dystansu samochodem zasilanym wodorem potrzeba dużo więcej energii, w porównaniu z autami zasilanymi energią elektryczną z akumulatora o czym wspomniał Pan Korolec. Potwierdza to wiele badań, eksperci są tutaj właściwie zgodni. Spójrzmy też na oba rozwiązania z punktu widzenia klienta. Jak wylicza Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych, koszt przejechania autem elektrycznym 100 km, przy założeniu ładowania głównie w domu to 9 zł i 15 gorszy. W przypadku wyliczenia dla wodoru muszę posłużyć się niemieckim rynkiem, kierowcy płacą tam ok. 10 euro (45 zł) za przejechanie 100 kilometrów. Czyli kilka razy więcej. W przypadku indywidualnej mobilności wszystko przemawia za samochodem elektrycznym wyposażonym w akumulatory.

Panie Prezesie, czy samochody elektryczne są przyszłością motoryzacji? Czy jesteśmy na nie skazani?

Pavel Šolc: Przyszła mobilność to bez wątpienia samochody elektryczne. Transformacja jaka następuje w motoryzacji, tzn. przejście z samochodów spalinowych na elektryczne wynika z kryzysu klimatycznego. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które wypełni zrozumiało zachodzące zmiany. W skutek tego wprowadzane są restrykcyjne normy dla samochodów. Mimo to nie powiedziałbym, że na elektryki jesteśmy skazani. Doświadczenie, które mam z Volkswagen Group Polska, gdzie pracownicy wybierają samochody służbowe spośród wielu modeli, wskazuje, że jeżeli ktoś raz spróbuje elektryka, następnym razem takie auto jest jego naturalnym wyborem. To po prostu lepsze samochody. Oferują świetną dynamikę, doskonały komfort, ciszę i większą przestrzeń. Zasięgi też nie są już problemem. Dziś auta elektryczne mogą przejechać nawet 500 km, czyli tyle ile auta spalinowe.

Pozostało 88% artykułu
Od kuchni
Volvo zmierza ku giełdzie. Celuje w wycenę 20 mld dolarów
Od kuchni
Czekasz na auto w leasingu? Możesz wziąć zastępcze
Od kuchni
Ceny samochodów kompaktowych wzrosły o 63 proc.
Od kuchni
Wielki powrót Astona Martina
Od kuchni
Dealer będzie musiał odebrać wadliwe auto od klienta