Jak na razie jednak Nissan i Renault mają za sobą trudny czas z powodu usunięcia z firmy lidera sojuszu, Carlosa Ghosna, a ich kłopoty pogłębiły się przez zapaść na rynku wymuszoną przez pandemię Covid-19. To, co zaplanowały Nissan i Renault jest totalnym zaprzeczeniem strategii wymyślonej przez Ghosna i zostało doskonale przyjęte przez rynki już w momencie ogłoszenia nowej strategii Sojuszu Nissan Renault Mitsubishi w ostatnią środę, 27 maja. Zamiast zwiększania produkcji, będzie jej ograniczenie, zamiast większej liczby modeli, będzie ich mniej. Najtrudniejsze jednak będzie ograniczenie zatrudnienia, zwłaszcza przez Renaulta we Francji.
Od 1 lipca nowym prezesem Renaulta będzie Luca de Meo, człowiek, który uratował hiszpańskiego Seata i doprowadził do sytuacji, w której jest to dzisiaj jedna z najsilniejszych marek w Grupie Volkswagena. Doskonale znający francuski de Meo słynny jest z tego, że potrafi dobrze się porozumieć ze związkami zawodowymi. Te umiejętności z pewnością mu się teraz przydadzą.
Luca de Meo.
Trudny start Nissana
Nissan startuje do nowego otwarcia w sojuszu z kiepskiej pozycji. Firma ogłosiła właśnie wyniki finansowe za ostatni rok. Straty wyniosły 671 mld jenów, czyli 6,2 mld dolarów. To właśnie było bodźcem dla nowej radykalnej strategii, która tylko w tym roku finansowym ma przynieść oszczędności w wysokości 300 mld jenów, a odbędzie się to przez obniżenie kosztów stałych, zmniejszenie produkcji ( o 20 proc. w ciągu 4 lat) do 5,4 mln aut rocznie oraz wycofanie niektórych modeli. Docelowo Nissan ma produkować 55 modeli aut w porównaniu z 69 obecnie, a w ciągu następnego półtora roku planuje zaprezentowanie 12 całkowicie nowych aut. Jak już pisaliśmy na moto.rp.pl wcześniej zmniejszenie liczby modeli zdecydowało się Renault rezygnując z Talismana, Espace i Scenica.
Renault Talisman.