Johan van Zyl, prezes Toyota Motor Europe: Coraz mocniej stawiamy na hybrydy

Dla nas największym wyzwaniem pozostaje elektryfikacja, częściowo wymuszona koniecznością osiągnięcia wyznaczonych poziomów emisji dwutlenku węgla w 2025 roku. A to wymaga potężnego wysiłku technologicznego – mówi Danucie Walewskiej szef Toyota Motor Europe.

Publikacja: 18.11.2018 21:23

Johan van Zyl, prezes Toyota Motor Europe: Coraz mocniej stawiamy na hybrydy

Foto: Fot. Krisztian Bocsi/Bloomberg

Toyota zainwestowała w Polsce już ponad miliard euro. I słyszymy, że to jeszcze nie koniec. Czy Polska dzisiaj jest dobrym krajem do tak potężnych projektów? Chodzi mi o łatwość pozyskania nowych pracowników oraz warunki oferowane inwestorom zagranicznym, możliwości transferu najbardziej zaawansowanych technologii, ale także wsparcie ze strony lokalnych władz samorządowych?

Jak na razie nie mamy problemów z pozyskaniem dobrze wyszkolonych pracowników. To prawda, stopa bezrobocia jest już bardzo niska, ale przy warunkach, jakie oferujemy, nadal jest zainteresowanie pracą w naszych fabrykach. Chociaż — nie ukrywam — musimy teraz bardziej się starać, żeby zachęcić odpowiednich ludzi do pracy u nas. Dla Toyoty ważne jest i to, że polski rynek pracy jest otwarty i nie ma utrudnień w pozyskiwaniu do pracy obywateli innych narodowości, na przykład Ukraińców. Z tego punktu widzenia nie mamy kłopotów i Polska pozostaje dla nas bardzo interesującym krajem, także dla przyszłych inwestycji. Kilka dni temu poinformowaliśmy o kolejnych projektach w Wałbrzychu, będzie się rozwijała również fabryka w Jelczu- Laskowicach. I w obu zakładach wysoko oceniamy jakość pracy naszych pracowników.

""

fot. Krisztian Bocsi/Bloomberg

moto.rp.pl

Twardy Brexit jest coraz bardziej prawdopodobny i nikt nie ma wątpliwości, że jedną z pierwszych ofiar okaże się przemysł samochodowy. Jaki będzie tego efekt dla wałbrzyskiej fabryki Toyoty, skąd silniki trafiają także do Wielkiej Brytanii?

Nie myślimy w ten sposób. Nawet jeśli rzeczywiście dojdzie do „twardego Brexitu” , to nie ma mowy o tym, by natychmiast zwijać inwestycje w Wielkiej Brytanii i przenosić je do innych krajów. Rozsądna strategia może być tylko jedna: cierpliwość. Trzeba będzie poczekać i zorientować się, jak nowa sytuacja przełoży się na nasz biznes. Wielka Brytania jest bardzo ważna w międzynarodowej sieci Toyoty, mamy tam swoje centra technologiczne, jak i fabryki samochodów. I nadal mamy nadzieję, że jednak dojdzie do jakiegoś rozsądnego rozwiązania na którym przecież zależy obydwóm stronom. Bo „twardy Brexit” będzie niekorzystny dla wszystkich. Naprawdę mam nadzieję, że jak nie byłaby nazwana ta „umowa rozwodowa”, to jednak zwycięży w niej zdrowy rozsądek.

CZYTAJ TAKŻE: Dieter Zetsche, prezes Daimler AG: Proszę się nie obawiać, Mercedesy nie znikną z rynku…

Na rynku mamy teraz do czynienia nieomal z nagonką na silniki diesla. Jaka jest polityka Toyoty, jeśli chodzi o ten rodzaj napędu?

Dla nas auta z silnikami hybrydowymi stały się już trwałym elementem naszego programu rozwojowego. Produkowaliśmy i z powodzeniem sprzedawaliśmy hybrydy na długo przedtem, zanim wybuchła „afera spalinowa”. Ale faktycznie modyfikujemy nasze plany, na przykład nie zdecydowaliśmy się na zamontowanie silnika diesla w modelu C-HR, zamiast tego zdecydowaliśmy się na wersję hybrydową. I to jest właśnie , oprócz pełnej elektryfikacji, nasza strategia na przyszłość.

Chcemy stać się firmą dostarczającą wszystkie opcje mobilności. To nie jest proste, trzeba ten „budynek” składać klocek po klocku

Największym wyzwaniem pozostaje elektryfikacja, częściowo wymuszona koniecznością osiągnięcia wyznaczonych poziomów emisji dwutlenku węgla w 2025 roku. Bo, nie będę ukrywał, wymaga potężnego wysiłku technologicznego. Nic w przyszłości nie będzie już tak łatwe, jak kiedyś.

CZYTAJ TAKŻE: Linda Jackson, prezes Citroëna: Nie jest łatwo dzielić się autem na wsi

Wyzwanie drugie to dostosowanie produkcji do zmieniającego się rynku i tego, czego naprawdę będą od nas oczekiwali konsumenci. I nie chodzi mi tutaj wyłącznie o rozwiązania technologiczne, ale i typ przyszłej własności samochodów. Ale nie mamy na co narzekać. Bo takie wyzwania były, są i będą częścią naszego życia. Zawsze myśleliśmy co zrobić, żeby zadowolić klientów. Tak jest i teraz. Nie chce mieć auta na własność? Woli je wziąć w leasing, a może nawet wypożyczyć na godziny? A może jest gotów je kupić, ale do spółki z sąsiadem? Dlatego Toyota już ma w Europie swoją firmę zajmującą się zarządzaniem flotą. Skupiliśmy się nie wyłącznie na produkcie, ale mobilności i możliwościach udostępniania konsumentom aut, które naprawdę są w stanie komunikować się ze sobą. Ale to tylko jedna z naszych odpowiedzi na pojawiające się wyzwania, będą kolejne, takie jak finansowanie zakupu bądź udostępniania aut, oraz działalność w motoryzacyjnych ubezpieczeniach. I w Toyocie nie mamy już żadnych wątpliwości, że właśnie takie działania będą nabierały znaczenia w przyszłości.

""

fot. Krisztian Bocsi/Bloomberg

moto.rp.pl

Czyli rynek wymusza zmianę profilu działalności z „prostego” producenta samochodów na dostawcę usług motoryzacyjnych?

Chcemy stać się firmą dostarczającą wszystkie opcje mobilności. To nie jest proste, trzeba ten „budynek” składać klocek po klocku. Nie ma wątpliwości, że trzeba zacząć od pełnej łączności. Kolejny etap, to dostarczenie różnych usług związanych z eksploatacją samochodów: zarządzaniem czasem kierowcy, wspieraniem go w korzystaniu z auta, zajmowaniem się np. stanem opon, komunikowaniem, kiedy je trzeba wymienić. Potem, jak już mówiłem, dojdą jeszcze usługi finansowe i ubezpieczeniowe. Trzeba zająć się także tym segmentem rynku, gdzie konsumenci będą chcieli korzystać z aut, ale bez jakichkolwiek związanych z tym obciążeń. W tym także sprostanie potrzebom tych, którzy nie będą chcieli kupować samochodów na własność, czy nawet brać ich w leasing tylko po prostu wsiąść do auta i nim pojechać. Toyota chce być obecna także w tym segmencie. A nasze auta muszą być tam, gdzie potrzebują ich konsumenci.

Na razie mamy dokładnie wyliczone, że przy obecnych rozwiązaniach niezbędna jest konkretna ilość stali, aluminium, kompozytów. Ale jeśli chodzi o technologie przyszłości, naprawdę niewiele wiemy, czego tak naprawdę będziemy potrzebować…

Taka przyszłość rynku motoryzacyjnego może oznaczać bardziej intensywną eksploatację samochodów. To oznacza rosnący popyt na komponenty. Czy to nie ta właśnie część branży okaże się „kurą znoszącą złote jajka”, co sugerują już niektórzy szefowie koncernów?

Jakość i niezawodność przestała mieć ostatnio aż takie znaczenie, bo i jedno i drugie uległo ogromnej poprawie. Teraz jednak, skoro auta będą teraz coraz częściej wykorzystywane w trybie 24/7, właśnie niezawodność i jakość, zwłaszcza komponentów, powróci do centrum uwagi. I musimy na nie mieć wpływ.

Kto, pana zdaniem, będzie kupować Toyoty w przyszłości?

Ci sami ludzie, którzy kupują je teraz. Nadal wiele osób będzie chciało mieć auta na własność. No dobrze, może nie na własność, ale chętnie pojadą autami naszej marki. I według naszych prognoz takich osób będzie w przyszłości więcej, niż jest to obecnie. Dlatego musimy skonsolidować naszą ofertę produktową, finansową, ubezpieczeniową, ofertę leasingu i wypożyczenia samochodu.

CZYTAJ TAKŻE: Elżbieta Bieńkowska, komisarz UE: Dieselgate wciąż truje polskie miasta

Ale jest jeszcze jeden problem: zmiany technologiczne powodują wzrost popytu na zupełnie nowe materiały i surowce, chociażby takie jak kobalt?

Nowe technologie rzeczywiście stworzyły popyt na nowe materiały, chociażby takie jak kompozyty, a ale i inne. Dlatego musimy się zastanawiać, jak można zabezpieczyć sobie ich dostawy. Dlatego mamy w Toyocie pracowników, którzy zajmują się tym. Jeśli okazuje się, że jakieś źródło z którego pozyskiwaliśmy np. właśnie kobalt, wyczerpało się, natychmiast szukamy kolejnych. Ale tak, to jest problem i będzie to problem w przyszłości, trzeba to brać pod uwagę. Bo wymagają tego od nas kolejne nowe technologie które wprowadzamy do procesów produkcji. Na razie mamy dokładnie wyliczone, że przy obecnych rozwiązaniach niezbędna jest konkretna ilość stali, aluminium, kompozytów. Ale jeśli chodzi o technologie przyszłości, to naprawdę niewiele wiemy, czego tak naprawdę będziemy potrzebować…

Toyota zainwestowała w Polsce już ponad miliard euro. I słyszymy, że to jeszcze nie koniec. Czy Polska dzisiaj jest dobrym krajem do tak potężnych projektów? Chodzi mi o łatwość pozyskania nowych pracowników oraz warunki oferowane inwestorom zagranicznym, możliwości transferu najbardziej zaawansowanych technologii, ale także wsparcie ze strony lokalnych władz samorządowych?

Jak na razie nie mamy problemów z pozyskaniem dobrze wyszkolonych pracowników. To prawda, stopa bezrobocia jest już bardzo niska, ale przy warunkach, jakie oferujemy, nadal jest zainteresowanie pracą w naszych fabrykach. Chociaż — nie ukrywam — musimy teraz bardziej się starać, żeby zachęcić odpowiednich ludzi do pracy u nas. Dla Toyoty ważne jest i to, że polski rynek pracy jest otwarty i nie ma utrudnień w pozyskiwaniu do pracy obywateli innych narodowości, na przykład Ukraińców. Z tego punktu widzenia nie mamy kłopotów i Polska pozostaje dla nas bardzo interesującym krajem, także dla przyszłych inwestycji. Kilka dni temu poinformowaliśmy o kolejnych projektach w Wałbrzychu, będzie się rozwijała również fabryka w Jelczu- Laskowicach. I w obu zakładach wysoko oceniamy jakość pracy naszych pracowników.

Pozostało 86% artykułu
Od kuchni
Volvo zmierza ku giełdzie. Celuje w wycenę 20 mld dolarów
Od kuchni
Czekasz na auto w leasingu? Możesz wziąć zastępcze
Od kuchni
Ceny samochodów kompaktowych wzrosły o 63 proc.
Od kuchni
Wielki powrót Astona Martina
Od kuchni
Dealer będzie musiał odebrać wadliwe auto od klienta