W świecie, w którym samochody rosną z generacji na generację, M2 jest ciekawym przypadkiem. Gabarytowo lokuje się dokładnie pomiędzy legendarnymi M3 E46 i E92. Jest wyraźnie większe od poprzedniego M2 F87, ale wciąż pozostaje najmniejszym klasycznym M z napędem na tył. To ważne, bo M2 zawsze było „tym innym” M. Bardziej bezpośrednim, mniej wygładzonym, momentami wręcz narowistym. Poprzednik F87 (od 2016 do 2021) miał charakter i był charakterny. G87 jest inny: bardziej stabilny, bardziej przewidywalny, dojrzalszy.
BMW M2 z pakietem M Performance
Najpierw jechać, potem liczyć
Zanim pojawią się liczby, jedno zastrzeżenie: M2 to auto, które należy oceniać zza kierownicy. Pojedź nim na krętą drogę i po pierwszych kilometrach zobaczysz, jak ogromny postęp zrobiło BMW. Pozycja za kierownicą, zwłaszcza z opcjonalnymi karbonowymi kubełkowymi fotelami, jest niemal wzorowa. Siedzisz nisko, blisko asfaltu, z poczuciem pełnej kontroli. Jedynym małym minusem jest regulacja góra-dół kolumny kierownicy. Do pełnego szczęścia potrzebne byłoby takie 3, może 4 cm opuszczenia w dół tego dobrze wyglądającego wolantu.
BMW M2 z pakietem M Performance
W trakcie jazdy M2 pokazuje, jak bardzo zmieniła się jego natura. Tam, gdzie poprzednik bywał nerwowy i męczący, G87 jest stabilny i czytelny. Nadal nadsterowny, nadal tylnonapędowy, ale w sposób przewidywalny i dający ogromne zaufanie. Pomaga w tym dłuższy rozstaw osi, szerszy rozstaw kół oraz zawieszenie oparte na architekturze M3/M4, ale specjalnie dostrojone pod krótsze nadwozie. Regulowana kontrola trakcji – znana z większych M – w M2 działa znakomicie. Ustawienia pośrednie pozwalają na realną zabawę balansem, bez brutalnych ingerencji elektroniki. Paradoksalnie to właśnie ona czyni auto szybszym i łatwiejszym w prowadzeniu. To wciąż auto do jazdy i zabawy, ale już nie takie, które wymaga walki o przetrwanie, a raczej takie, które pozwala kierowcy eksplorować granice własnych umiejętności.