„Arctic Trux” to specjalna wersja pick-upa D-Max. Jeszcze wyższa i jeszcze szersza niż – i tak przecież spory – podstawowy model. W założeniu ma służyć do sprawnego przemieszania się przez bagna i lodowce. Dlatego jest potężna. By stworzyć tego potwora, potrzebna jest masa roboty. Najpierw zawieszenie – jest podwyższone o 30 mm, w stosunku do standartowego. Nadkola są wycinane i zastępowane szerszymi, tak, by mogły pomieścić odpowiednie, terenowe opony. Do tego dochodzą drobniejsze modyfikacje – trymowanie zderzaka, błotników i nadkoli, nowe chlapacze czy dedykowane dla tej wersji stopnie boczne. Cała linia ma subtelność i urok rozpędzonego czołgu. Olbrzymi, czarny pojazd z kontrastowymi czerwonymi napisami „Isuzu”. Robi wrażenie.
fot. Krzysztof Galimski
Przestrzeni w kabinie absolutnie nie może zabraknąć nawet dla ludzi, którzy zaczynają dzień od miski bekonu, a dopiero później zasiadają do prawdziwego śniadania. Nie ma też co narzekać na ergonomię. Wszystkie przyciski i pokrętła są wygodnie umiejscowione i na tyle duże, by można je było obsługiwać nawet w grubych rękawicach. Nic dziwnego, bo nawet w najbogatszej wersji wnętrze przypomina o swoich typowo użytkowych korzeniach. Materiały są dobrze spasowane, ale to jednak twarde plastiki. I właśnie tak powinno tu być. To w końcu samochód do jazdy w prawdziwym terenie – po błocie, po śniegu i przez rzeki. Wnętrze ma więc być trwałe i łatwe w czyszczeniu, nawet szlauchem.
fot. Krzysztof Galimski
CZYTAJ TAKŻE: Mitsubishi L200 Monster: Do ciężkiej pracy i do zabawy