Można powiedzieć, że Civic Type R jest przestylizowany. Można nawet go nazwać ostentacyjnym. Wszystko to będzie prawdą. Wystarczy popatrzeć na tył – spojler, nad spoilerem jeszcze skrzydło, a nad tym dodatkowo lotki! Przesada? Twórcy tego samochodu nie znają takiego słowa. Nie ma dziś na rynku drugiego tak agresywnie wyglądającego hot hatcha. Nie tylko w tej klasie. W żadnej. Trudno więc się dziwić, że przyciąga uwagę. Ale co ciekawe – reakcje są praktycznie zawsze bardzo dobre.
fot. Krzysztof Galimski
Zrobiłem eksperyment. Zgrałem najbardziej inwazyjne dla uszu techno, jakie udało mi się znaleźć (rosyjski hard bass) i jeździłem powoli po Warszawie z opuszczonymi szybami i muzyką nastawioną na tyle głośno, by dało się to wytrzymać. I nic. Ludzie wciąż się uśmiechali. Wciąż zagadywali i reagowali wyłącznie pozytywnie. Przy któryś kolejnym okrążeniu zatrzymał mnie patrol policji. Panowie w niebieskich mundurach nie czepiali się jednak zakłócania ciszy nocnej czy łamania jakiś innych przepisów ruchu drogowego. Przeciwnie – spytali, czy mogą zrobić sobie zdjęcie z samochodem.
Wnętrze też nie należy do dyskretnych. Głównie z powodu olbrzymich połaci czerwonego materiału na desce rozdzielczej, kierownicy i kubełkowych fotelach. Choć sam projekt jest dokładnie taki sam, jak w normalnym Civicu, wrażenie jest zupełnie inne. Miłym akcentem jest znajdująca się przy lewarku zmiany biegów tabliczka znamionowa z wybitym numerem seryjnym samochodu. Takie właśnie szczegóły pokazują, że mamy do czynienia z niezwykłą maszyną.
fot. Krzysztof Galimski