Jeśli coś jest dobre lub bardzo dobre, to niezmiernie ciężko to poprawić. Od czasów pojawienia się Nutelli w 1940 roku recepturę udoskonalono tylko jeden raz. Volkswagen w temacie poprawiania też nie ma łatwego życia. W swojej gamie marka z Wolfsburga ma szereg modeli z dużym odsetkiem bardzo zżytych klientów. Zmienisz za dużo, to nie spodoba się nabywcom. Zbyt mało – nikt nie będzie chciał kupić nowego modelu, bo i po co. Jednak nowe generacje muszą nadejść. Przy tworzeniu kolejnej odsłony Golfa nie możesz wymyślić wszystkiego od nowa, tylko bardziej poprawiać to co jest. Toyota kiedyś próbowała i zamiast Corolli zaoferowała coś, co nazywało się Auris. Potrzebowali kilku lat żeby zrozumieć, że to był nierozsądny ruch. Volkswagen stara się nie robić rewolucji (nie licząc tej obecnej, elektrycznej). Dlatego ósma generacja Golfa będzie podobna do siódmej i dlatego nowy Volkswagen T6.1 jest trudny do odróżnienia od swojego poprzednika T6.
Volkswagen T6.1.
Przyznam się, że zawsze mam problem z prawidłowym nazwaniem tego modelu Volkswagena. Najłatwiej Volkswagen „T”, ale gubię się w dalszych oznaczeniach: Multivan, Bulli, Transporter czy California. To ostatnie to bodaj coś takiego jak kamper na kółkach, ale Transporter nie oznacza automatycznie wersji towarowej. Trochę to skomplikowane. Z historycznym oznaczeniem „T” też nie jest łatwiej. Pierwszy VW T1 to właściwie Volkswagen Typ2 T1. Tak brzmi jego prawidłowa nazwa. Mimo tego zagmatwania był to bardzo udany model. Produkowano go bez zmian przez 17 lat (1950 – 1967). Każda kolejna generacja była strzałem w dziesiątkę. Każdą utrzymywano w produkcji ponad 10 lat. I tak już od 70 lat. Z T6 nie może być inaczej, więc po czterech latach produkcji przyszedł czas na modernizację. I w ten oto sposób jesteśmy przy Volkswagenie T6.1.
Ciężko odróżnić model przed i po modernizacji. Kiedy słuchałem wyjaśnień na konferencji prasowej, wydawało się to takie oczywiste i jasne – poprzednik i nowy model są nie do pomylenia. Przeczytajcie ten opis: „Nowa, znacznie większa osłona chłodnicy tworzy jedną całość stylistyczną z nowym zderzakiem. Wszystkie elementy poniżej pokrywy silnika – w tym reflektory i błotniki – są nowe, chociaż prezentują się typowo dla T6. We wszystkich wersjach dwie chromowane listwy łączą nowe reflektory z osłoną chłodnicy. Przedłużeniem tych listew są diodowe światła do jazdy dziennej, rozciągające się przez całe obudowy reflektorów, które – w zależności od wersji wyposażenia – również mogą być wykonane w technologii LED. W modelach wyższych specyfikacji chromowana listwa przebiega także przez zderzak. Z elementami chromowanymi lub bez, nowy styl przedniej części optycznie powiększa i podkreśla szerokość Bulliego 6.1. Sześć nowych wzorów obręczy kół, sześć nowych kolorów nadwozia i siedem również nowych dwukolorowych kombinacji kolorystycznych nadwozia dopełniają faceliftingu modelu T6.1.” To, co ja bym zawarł w jednym zdaniu, komuś z Volkswagena udało się napisać w kilkunastu. Efekt jest taki, że gdyby postawić obok siebie modele T6 i T6.1 to różnice między nimi można by zauważyć. Jednak kiedy patrzycie tylko na 6.1, to myślicie sobie: „to chyba jest ten nowy”. Tak czy inaczej ten kloc bardzo mi się podoba. To auto ma w sobie dużo uroku.