Cadillac Escelade jeździ po Hollywood na Uberze, a Rollsa Culinana jeszcze wtedy nie było. Ma być z klasą, obszernie i wszechstronne – na wszystkie typy nawierzchni i różne sytuacje. Opcji nie pozostaje zbyt wiele, a właściwie jest tylko jedna – Bentley Bentayga. Fakt, że chyba nie spotkałem nikogo kto by powiedział o tym SUV-ie „ale ładny”, jednak efekt „wow” jest. W końcu to Bentley, i to widać w każdym detalu tego auta. W potężnym wlocie powietrza, poszerzonych tylnych nadkolach czy typowym kroju lamp. Zresztą Bentayga nie musi się podobać, ona ma emanować, a to udaje się jej znakomicie.
Trochę to dziwne, ale samochody testowe w USA odbiera się… w wypożyczalni aut. Na przylotniskowym parkingu, obok zaparkowanego Hyundaia, Nissana Versa i Chevy Malibu Bentley prezentuje się niczym hrabia wśród podwładnych. Z Bentaygą jest jak z koroną królowej. Nie jest piękna, ale robi wrażenie i budzi respekt. Chyba jesteśmy w tym zgodni, że auto mierzące 5 metrów 15 centymetrów to duży samochód. Porsche Cayenne jest przy nim mały (4,85 m), podobnie jak Mercedes klasy G (4,82 m). Mniejsze jest też Audi Q7 (5,05 m). Mimo to SUV Bentelya nie wygląda na ogromnego. To głównie za sprawą stosunkowo małego rozstawu osi (2992 mm, Audi Q7 – 2994 mm, Range Rover LWB – 3120 mm) i dużych felg (22 cale), które nieco pomniejszają całą sylwetkę. Zresztą w USA wymiary Bentaygi nie robią na nikim wrażenia. Zaparkujesz obok Forda Expedition (5,62 m) czy Chevroleta Suburbana (5,70 m) i pogląd na to, co jest duże, zupełnie się zmienia.
Bagażnik nie imponuje wielkością (431 litrów), ale z zapakowaniem kilku dużych walizek nie ma najmniejszych problemów. Późnym popołudniem opuszczamy Los Angeles. Ta gigantyczna metropolia ma 12,561 km2. Na autostradach oplatających całe miasto autostradach prawie zawsze jest ruch. Trasy wjazdowe, jak droga międzystanowa nr. 15, która wylatuje z LA w stronę Las Vegas ma po sześć pasów ruchu w każdą stronę. I to nie przez kilka kilometrów, tylko tak po amerykańsku, z rozmachem, przez 100 km. Jedziemy na północ. Pierwszy nocleg w niewielkim, nieco ponad 20- tysięcznym Barstow. To mniej więcej połowa drogi pomiędzy Los Angeles a Las Vegas. Miasto, przez które przebiega słynna trasa 66. Dopiero rano dowiadujemy się, że słynie nie tylko z tego i potężnego węzła kolejowego, ale i… imponującej przestępczości. Jednak pozostawiona na parkingu przed hotelem Bentayga jest cała i zdrowa.