Renault Master: Kategoria B w rozmiarze XXL

Przeprowadzka, zakup mebli albo innych gabarytowych towarów to sytuacje, z którymi nie poradzi sobie nawet największe rodzinne kombi. To potrzebny jest samochód zupełnie innej klasy.

Publikacja: 06.08.2018 21:52

Renault Master: Kategoria B w rozmiarze XXL

Foto: fot. Krzysztof Galimski

Można oczywiście zapłacić profesjonalnym firmom przewozowym, ale czemu nie spróbować samemu pokierować dostawczakiem? Dla wyjaśnienia – nigdy wcześniej nie siedziałem za kierownicą takiej maszyny i nawet przez myśl mi nie przeszło, by dodawać nową kategorię do mojego prawa jazdy. Szczęśliwie, nie musiałem tego robić. Nie zmienia to faktu, że na parkingu prasowym zobaczyłem największy pojazd, który można prowadzić mając dokument kategorii „B”. Potężny Renault Master z kabinką sypialną i zabudową towarową Carpol na dwanaście europalet ma w dowodzie wbite równe 3,5 tony DMC. Zaledwie kilogram więcej i już potrzebny byłby papier z zaznaczoną kategorią „C”.

""

fot. Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

Nie da się ukryć, że ciężarowe Renault swoim wyglądem z początku onieśmiela. Jest wysoki na trzy metry i długi na dobrze ponad siedem. Nawet największe SUV-y i vany wyglądają przy nim jak dziecięce zabawki. Trzeba się długo przypatrywać, by zobaczyć cokolwiek innego, niż samą potęgę tego wozu. Dopiero po pewnym czasie można zauważyć typowe dla Francuzów detale i smaczki stylistyczne. To całkiem ładny samochód. Choć przede wszystkim – potężny.

""

fot. Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

Renault Master może być w pełni zabudowanym furgonem. Ale to też może być to sama kabina i podwozie, czekające na którąś z licznych zabudów specjalistycznych. Trzeba więc dodatkowo wybrać, co konkretnie chce się mieć za kabiną pojazdu. Mieszcząca 12 europalet zabudowa skonstruowana przez firmę Carpol to koszt dodatkowych prawie 34 tys. zł. Nie jest to jednak tylko sama aluminiowa rama i plandeka. To także inne zmiany – choćby większe i szerzej rozstawione lusterka czy zbiornik na wodę z kranem i podajnikiem mydła.

Po kabinie można wręcz chodzić. I nie jest to żadna przesada. Co więcej, można w niej nawet wygodnie spać. Za fotelami znajduje się bowiem mała wnęka z zadziwiająco wygodnym łóżkiem. Wystarczy zasunąć firanki i da się spokojnie spędzić tam noc. Nawet zimą, o co dba niezależny od pracy silnika system nagrzewający Webasto z regulatorem i czujnikiem temperatury. Ten właśnie element wyposażenia najbardziej chyba wyróżnia Mastera. Po za tym jednak, znajdziemy w środku te udogodnienia, do których jesteśmy tak bardzo dziś przyzwyczajeni. Jest radio, jest też nawigacja i manualna klimatyzacja. Zamiast bagażnika jest pojemna wnęka nad kabiną. Wszystkie podstawowe wygody, bez których człowiek obecnie nie może się obyć. Słowo należy się też pneumatycznym fotelom. To w takim samochodzie absolutna konieczność. Bez tego jazda po nierównej drodze byłaby torturą.

""

Fot. Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

Pozycja kierowcy jest zupełnie inna, niż w zwykłym, osobowym samochodzie. Nie chodzi nawet o to, że siedzi się zdecydowanie wyżej nad drogą. Inne jest umiejscowienie kierownicy – leży stanowczo niżej i jest nieco pochylona „na płasko”. Na początku ciężko się przestawić, bo wszystkie wyrobione przez lata nawyki można wyrzucić do kosza. Największym problemem jest jednak brak jakiejkolwiek widoczności do tyłu. Za sobą mam litą ścianę, więc wsteczne lusterko nie pokazuje mi absolutnie nic. W samochodzie nie mam też żadnych nowoczesnych wynalazków, jak kamera cofania czy czujniki parkowania. Dwa boczne lusterka i wyczucie odległości to moi jedyni sprzymierzeńcy. I tak naprawdę to zwykle wystarczy.

""

fot. Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

Pod maską znajduje się 2,3 litrowy silnik diesla z dwiema turbinami, o mocy 170 koni. To najmocniejsze, co tylko w Masterze jest montowane i świetnie się tu sprawdza. Nie dość, że nie ma żadnego problemu z rozpędzeniem tej ciężkiej maszyny, to nawet można nim na starcie spod świateł spokojnie odsadzić sporo osobówek. Oczywiście nie to jest tu najważniejsze. Ciężarowe Renault powstało, by wozić ładunki może nie tyle szybko, co ekonomicznie. Od osiągów ważniejsze jest więc spalanie. Szczęśliwie tu duży Francuz ma powody do dumy, bo osiągnięcie podawanych przez producenta danych jest dość realne.

""

fot. Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

Po tygodniowym eksperymencie mogę powiedzieć, że jazda autem dostawczym jest znacznie łatwiejsza i o wiele bardziej przyjemna, niż mogłem się tego spodziewać. Wymaga zmiany niektórych nawyków i, przede wszystkim, przyzwyczajenia się do wielkości samego pojazdu. To przychodzi jednak najdalej po kilku godzinach. Potem zaczyna się doceniać fakt, że cały pojazd zbudowano z myślą o wygodzie dla ludzi, którzy będą w nim spędzać cały dzień pracy.

Renault Master dci 170 (zabudowa Carpol)

Wymiary (długość, szerokość, wysokość cm)738/252/300
Rozstaw osi (cm) 432
Silnik 4-cylindrowy, 2298 ccm
Moc 170 KM (125 kW) przy 3500 obr/min
Maks. moment obrotowy380 Nm przy 1500 - 2750 obr/min
Prędkość maks. (km/h)161
Przyspieszenie 0-100 km/h w s.11,5
Zużycie paliwa (dane producenta, miasto, mieszany, trasa) l/100 km7,9/7,2/7,5
Pojemność bagażnika (l)---
cena od 96 650 zł (podwozie) + 33 950 zł (zabudowa)

Można oczywiście zapłacić profesjonalnym firmom przewozowym, ale czemu nie spróbować samemu pokierować dostawczakiem? Dla wyjaśnienia – nigdy wcześniej nie siedziałem za kierownicą takiej maszyny i nawet przez myśl mi nie przeszło, by dodawać nową kategorię do mojego prawa jazdy. Szczęśliwie, nie musiałem tego robić. Nie zmienia to faktu, że na parkingu prasowym zobaczyłem największy pojazd, który można prowadzić mając dokument kategorii „B”. Potężny Renault Master z kabinką sypialną i zabudową towarową Carpol na dwanaście europalet ma w dowodzie wbite równe 3,5 tony DMC. Zaledwie kilogram więcej i już potrzebny byłby papier z zaznaczoną kategorią „C”.

Pozostało 86% artykułu
Za Kierownicą
Porsche 911 Dakar RED58 Special: Uszanowanie, panie Sobiesławie
Za Kierownicą
Ford Transit Trail: Dostawczak z twarzą Raptora
Za Kierownicą
Volkswagen ID. Buzz: Wyjątkowość całości
Za Kierownicą
Ford Kuga vs. Toyota Rav4: Podobne, ale nie takie same
Za Kierownicą
Tesla Model S Plaid: Elektryczna bestia