Do gry wchodzi Charge Holdings, brytyjska grupa, która jeszcze rok temu walczyła o uratowanie własnej spółki Charge Cars. Dziś przejmuje TVR, obiecuje produkcję „nowego” modelu Griffith i… zapowiada wejście marki w erę elektryfikacji. Tak – TVR, marka kojarzona z mocnymi spalinowymi silnikami i samochodami bez elektronicznych wspomagaczy, ma stać się częścią elektrycznego motoświata.
Nowy właściciel, stare marzenia, realne plany
Charge Holdings dogadało się z TVR Automotive na „strategiczne ramy fuzji”. W praktyce oznacza to jedno: TVR staje się spółką-córką Charge Holdings. I – przynajmniej w teorii – pierwszy raz od 2017 roku ma szansę zbudować auto, które nie pozostanie tylko pięknym renderem w internecie. Tym autem ma być TVR Griffith zaprezentowany osiem lat temu jako triumfalny powrót marki, wyposażony w 5-litrowy V8 od Forda Mustanga, który miał wyjechać na drogi w limitowanej serii. Nie wyjechał. Ani jeden. Charge Holdings zapewnia, że to się zmieni. Zanim TVR pójdzie w elektryfikację, Griffith ma zostać dowieziony klientom – w oryginalnej lub zmodernizowanej formie. Nie wiadomo jeszcze, czy zostanie przy spalinowym V8, czy przejdzie lifting tej koncepcji. Nie wiadomo nawet, gdzie będzie produkowany.
Czytaj więcej
Retro jest nadal w modzie. Coraz częściej pojawia się połączenie historii z nowoczesnością - klas...
TVR Griffith
Po Griffithie ma przyjść czas na „platformy zelektryfikowane”. Nie padły szczegóły – czy to czyste EV, czy hybrydy, czy jeszcze inna konfiguracja. Wiadomo tylko jedno: marka, która przez lata sprawiała wrażenie antytezy elektroniki i technologii, teraz oficjalnie idzie w przyszłość. Jeśli komuś wydaje się to dziwne, warto przypomnieć, że poprzedni właściciele TVR także mieli plany elektryczne. Różnica jest taka, że Charge Holdings faktycznie ma know-how – stoją przecież za elektrycznym restomodem Mustanga z oficjalną licencją Forda. Projekt upadł tylko dlatego, że Charge Cars wpadło w kłopoty finansowe… z których już wyszło. Czyli: technologia jest, ambicje są, zaplecze produkcyjne buduje się od nowa. To pierwszy raz od dawna, kiedy elektryczne TVR brzmi mniej jak żart, a bardziej jak plan.