Były szef Audi, Rupert Stadler przyznał się do oszustwa związanego z manipulacją emisjami spalin w modelach z silnikami diesla. - Mój klient zgodził się na propozycję sądu dotyczącą ugody - skomentował jego obrońca Thilo Pfordte przed sądem okręgowym w Monachium. Gospodarczy Sąd Karny obiecał Stadlerowi karę w zawieszeniu, jeśli złoży wyczerpujące zeznania i zapłaci 1,1 mln euro (ok. 5 mln zł) kary. Z propozycją sądu zgodziła się również prokuratura. Obrońca Stadlera zapowiedział, że jego klient chce przedstawić sądowi przyznanie się do winy za dwa tygodnie. Ogłoszenia werdyktu nie należy się spodziewać przed końcem maja.

Czytaj więcej

Zaskakująca wygrana Volkswagena w Rosji. Aktywa zostały odmrożone

To ogromny przełom w sprawie, bo Stadler od lat twierdził, że jest niewinny i początkowo nie odstąpił od trwającego od dwóch i pół roku procesu. Jednak według wstępnej oceny Sądu Karnego Gospodarczego w Monachium najpóźniej w lipcu 2016 r. powinien był zauważyć manipulacje przy silnikach diesla. Dlatego pod uwagę wchodziła kara pozbawienia wolności za oszustwo przez zaniechanie - teraz zamieniona na przyznanie się i zapłatę 1,1 mln euro. Po ugodzie sąd chce mimo to skazać Stadlera na karę od półtora do dwóch lat więzienia w zawieszeniu.

Czytaj więcej

Audi Q4 e-tron Sportback: I cóż z tego, że elektryk

Były szef rozwoju silników Audi, Wolfgang Hatz, i dwóch jego starszych inżynierów przyznało się już do inicjowania projektowania oprogramowania silników diesla. Samochody z niedopuszczalnymi urządzeniami ograniczającymi skuteczność działania spełniały dopuszczalne wartości tlenków azotu tylko wtedy kiedy były badane w stacji kontroli pojazdów. Rupert Stadler został szefem Audi w Ingolstadt w 2007 roku, zastępując Martina Winterkorna, który zajął najwyższe stanowisko w grupie Volkswagena. Od czerwca 2018 r. Stadler był przetrzymywany w areszcie w Augsburgu przez cztery miesiące ze względu na ryzyko zmowy, aż do rezygnacji z funkcji szefa Audi i członka zarządu Volkswagena. Ze swoim pracodawcą, grupą Volkswagena zawarł już ugodę cywilną i zapłacił 4,1 miliona euro (ok. 18,8 mln zł) kary.