Pierwsze działania na rzecz ochrony środowiska i obniżenia emisji substancji szkodliwych wydzielanych przez samochody były zainicjowane podczas prezydentury Baracka Obamy. To właśnie wtedy powstały przepisy, w świetle których średnia emisja ze sprzedawanych nowych samochodów danego producenta miała zostać obniżona o 22,8 proc. To szybko się zmieniło, a dokładniej w momencie przejęcia władzy przez Donalda Trumpa, który te przepisy anulował. Na ich miejsce wprowadził o wiele bardziej liberalne zobowiązania, zakładające obniżenie tej emisji o 7,4 proc. Wraz z kolejną zmianą prezydenta, zmieniono również wymagania emisyjne. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) za przyzwoleniem Joe Bidena dokonała modyfikacji obowiązujących przepisów i zmieniła próg z 7,4 proc. na 28,3 proc.
Czytaj więcej
Amerykański kierowca zawodowy został skazany na 110-lat więzienia za spowodowanie wypadku przez niesprawny układ hamulcowy. W kolizji uszkodzonych zostało 28 aut, których znacząca część stanęła w płomieniach. Cztery osoby poniosły śmierć na miejscu.
Obecna norma emisji spalin wynosi w USA 224 g CO2 na milę (125 g/km). Do 2025 roku ma ona zmniejszyć się do 161 g CO2 na milę (100 g/km). Dla porównania w Europie, w 2020 roku było to 120 g/km, a od 1 stycznia 2021 jest to 95 g/km. By spełnić takie restrykcyjne wymagania, producenci aut muszą przyspieszyć działania związane z elektryfikacją. Bez tego zakładany plan nie zostanie zrealizowany. Tym samym amerykańscy producenci muszą zwiększyć udział aut hybrydowych typu plug-in i elektrycznych (do 17 proc.) - obecnie to 7 proc.