Badania przeprowadzone dwa lata temu na kilkudziesięciu ulicach Warszawy dowodzą, że wśród 3,5 mln zarejestrowanych przejazdów, większość nie trzymała się ustalonego limitu. Ok. 800 tys. z nich dotyczyło przekroczenia prędkości o ponad 10 km/h, a ok. 28 tys. o 50 km/h. Co więcej okazało się, że są też miejsca, gdzie tylko nieliczni stosują się do wytycznych. Problem ten dotyczy również mostu Poniatowskiego.
CZYTAJ TAKŻE: Warszawa zamówiła 70 autobusów zasilanych gazem
O takim stanie rzeczy drogowcy wiedzą od długiego czasu. Na tym moście ze względu na zabytkowe budowle nie można od tak po prostu postawić radarów. Po śmiertelnym wypadku z udziałem rowerzystki w 2018 roku, miasto postanowiło jakoś rozwiązać problem. Otrzymano zgodę od Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i możliwe było wszczęcie postępowania przetargowego na sześć fotoradarów. Jego zakończenie zaplanowano na 5 października br. Po tym terminie Zarząd Dróg Miejskich (ZDM) wybierze najlepszą ofertę. Docelowo urządzenia mają być zlokalizowane po północnej i południowej stronie mostu m.in. w pobliżu wieżyc i przystanków tramwajowych po lewobrzeżnej stronie.
Jeszcze przed oficjalnym zakończeniem przetargu, odbyły się testy fotoradarów. Jedna z firm biorąca udział postępowaniu, sprawdzała m.in. czy parametry i konstrukcja mostu nie wpływają na pracę fotoradarów i nie powodują błędnych wskazań. Po całodniowych próbach zauważono wymierne skutki tych działań i zaobserwowano znaczące spowolnienie ruchu. – Dokonywane pomiary nie były wiążące – jeśli ktoś przekroczył prędkość, uszło mu to na sucho. Informowało o tym zresztą wprowadzone odpowiednie oznakowanie. Kierowcy jednak widząc żółte „skrzynki”, jechali w tym miejscu wolniej niż zwykle. Instalacja urządzeń była bezinwazyjna – tłumaczy Zarząd Dróg Miejskich dla portalu warszawa.naszemiasto.pl.