Car-sharing elektryczny, obok dopłat do zakupu samochodów na prąd, miał być jednym z głównych kół napędowych elektromobilności w Polsce. Przykład Vozilli z Wrocławia pokazuje, że tego rodzaju przedsięwzięcia w obecnej sytuacji rynkowej mogą ponieść klęskę. Z kolei dopłat wciąż nie ma. A jeśli w końcu wejdą w życie w zaplanowanej postaci i tak nie rozruszają rynku, jak oczekiwano. – Ceny samochodów elektrycznych nie maleją, a zakładaliśmy, że będą tanieć. Drożeje prąd, zbyt wolno rozwija się infrastruktura. Nie widzimy szans, by w kilka lat ten biznes uzyskał rentowność – powiedział „Rzeczpospolitej” Artur Chojnacki, rzecznik Vozilli. Wrocławska wypożyczalnia e-aut, pierwsze tak duże przedsięwzięcie w Polsce, w końcu ubiegłego tygodnia zapowiedziała zakończenie działalności. W najbliższych dniach zacznie wycofywać auta z ulic. Ostatnie zjadą przed końcem kwietnia. – W konsekwencji dynamicznych zmian otoczenia oraz sytuacji na rynku projekt w obecnej formie stracił sens swojej kontynuacji – poinformował Miłosz Franaszek, szef projektu Vozilla. Po dwóch latach w jej systemie zarejestrowanych jest ponad 60 tys. użytkowników. Wypożyczyli oni samochody ok. 600 tys. razy. Według Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA) decyzja Vozilli jest złym sygnałem dla rynku. W Polsce oprócz samorządów to właśnie firmy carsharingowe w dużym stopniu wpływają na popularyzację elektromobilności. – Pojazdy należące do podmiotów świadczących usługi mobilności współdzielonej stanowią ok. 15 proc. wszystkich samochodów zeroemisyjnych na naszych drogach – informuje PSPA.
Największy elektryczny car-sharing innogy go!, który wystartował wiosną 2019 r., ma w Warszawie 500 elektrycznych bmw i 80 tys. użytkowników oraz należy do dystrybutora energii innogy, obecnie nie przewiduje wpływu zmiany kosztów operacyjnych na realizowany model biznesowy. – Oprócz klientów indywidualnych coraz większe zainteresowanie widzimy także pośród firm i urzędów. To na nich skupiamy swoją uwagę i tutaj widzimy jeszcze ogromny potencjał rozwoju – mówi Jakub Jedliński, kierownik ds. operacji i rozwoju innogy go!
BMW i3 to elektryczny numer 1 w Polsce.
Tymczasem problemem w dalszym rozwoju rynku jest niezałatwiona kwestia zapowiadanych przez rząd dopłat. Choć wprowadzenie ich dla osób fizycznych zostało ostatecznie zaakceptowane jeszcze w listopadzie ub.r. i pojawiło się niezbędne rozporządzenie (przedsiębiorcy musieli na nie czekać do końca grudnia), to do dziś nie weszło ono w życie. Hamulcem okazała się konieczność znowelizowania przepisów podatkowych, by dofinansowanie aut elektrycznych z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT) zwolnić z PIT i CIT. Dopiero w ostatni piątek zmiany w przepisach uchwalone przez Sejm tuż przed sylwestrem zatwierdził Senat. W dodatku z dopłat raczej nie skorzystają przedsiębiorcy. Ulgi nie będą stosowane w przypadku aut leasingowanych, a firmy korzystają przede wszystkim z samochodów w leasingu lub długoterminowym wynajmie. W rezultacie cel programu wsparcia z FNT – radykalnego przyspieszenia sprzedaży e-aut – wydaje się mało realny. Klienci indywidualni nie będą mieć na to większego wpływu: zakupy nowych aut przez osoby fizyczne to tylko jedna czwarta rynku.