W oświadczeniu opublikowanym tuż po przylocie do Libanu ( Ghosn ma trzy paszporty – francuski, libański i brazylijski) były guru światowej motoryzacji przekonuje, że w żadnym wypadku nie uciekł przed japońskim wymiarem sprawiedliwości, tylko przed japońską niesprawiedliwością i prześladowaniami politycznymi.
W japońskim więzieniu Ghosn był od listopada 2018, a w areszcie domowym od kwietnia 2019. Za tę przeprowadzkę musiał wpłacić kaucję w wysokości 9 mln dolarów. Tyle, że jego wyjście na pół-wolność obwarowane zostało restrykcjami: miejscem stałego pobytu jest Tokio, jego paszport pozostaje zdeponowany u prawników, jeśli ma zamiar wyjechać na dłużej, niż 2 dni ma obowiązek poinformowania o tym sądu , który musi wydać na to zgodę, każde wyjście z apartamentu będzie monitorowane zainstalowanymi specjalnie kamerami, nie ma prawa do komunikowania się z osobami związanych z jego sprawą, przed posiedzeniami rady dyrektorów Nissana, jeśli chce w nich wziąć udział, ma obowiązek wcześniejszego uzyskania zgody sądowej i obowiązuje go totalny zakaz bezpośrednich kontaktów z przedstawicielami władz Nissana. Carlos Ghosn miał również bardzo ograniczony dostęp do komputera, wszystkie jego rozmowy telefoniczne były podsłuchiwane. Jego proces miał się rozpocząć wiosną 2020, a gdyby został uznany za winnego wszystkich 4 zarzutów sprzeniewierzenia firmowych pieniędzy, groziło mu do 15 lat więzienia.
„Przebywam teraz w Libanie i nie jestem już zakładnikiem zmanipulowanego systemu japońskiej sprawiedliwości, gdzie z góry zakłada się winę podejrzanego, szaleje dyskryminacja, odmawia się aresztowanemu podstawowych praw człowieka, wszystko w totalnym pogwałceniu zobowiązań Japonii w obliczu wymogów prawa międzynarodowego prawa i obowiązujących traktatów. Nie uciekam przed sprawiedliwością tylko przed japońską niesprawiedliwością i prześladowaniami politycznymi. Teraz wreszcie będę mógł w sposób nieograniczony kontaktować się z mediami i z radością myślę o rozpoczęciu kolejnego tygodnia” — napisał Carlos Ghosn.