Pierwsze ofiary wojen hulajnogowych

Rywalizacja na polskim rynku jednośladów pożyczanych na minuty przybiera na sile. Ledwie cztery miesiące od startu wycofał się z niej litewski CityBee. Potężna ofensywę szykuje za to estoński Bolt.

Publikacja: 05.09.2019 18:38

Pierwsze ofiary wojen hulajnogowych

Foto: shutterstock

Boom na usługi najmu elektrycznych hulajnóg nad Wisłą sprawił, że konkurencja staje się coraz ostrzejsza. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, na polskim rynku nie wytrzymał jeden z najmłodszych operatorów – CityBee. Litewska firma liczyła, że po sukcesie sieci wynajmu aut dostawczych powtórzy ten scenariusz z jednośladami. Z nowymi usługami weszła w kwietniu do Warszawy. Początkowo na ulicach oferowała 400, a w szczytowym momencie 800 pomarańczowych jeździków. Nie wytrzymała jednak rywalizacji z kilkoma innymi operatorami współdzielonych pojazdów. Dlatego z końcem sierpnia zdecydowała się wycofać z Polski flotę hulajnóg.

Przedwczesny koniec sezonu

CityBee to pierwszy operator, który rzucił ręcznik. Dynamicznie rosnący w naszym kraju rynek najmu tzw. urządzeń transportu osobistego (UTO) przyciągnął bowiem wielu rywali, w tym światową czołówkę branży, jak amerykańskie firmy Lime i Bird, czy wspieranego przez niemieckie koncerny Daimler oraz BMW operatora Hive (wkrótce ma działać pod logo FreeNow). Matylda Żemajtis, odpowiadająca w polskim oddziale CityBee za relacje z mediami, nie chce mówić o decyzji wycofania floty pomarańczowych hulajnóg z warszawskich ulic jako o porażce. – Chodziło po prostu o wcześniejsze zamknięcie sezonu hulajnogowego. Na razie flota została przerzucona na inne rynki w krajach bałtyckich. To była decyzja stricte biznesowa – wyjaśnia. Zastrzega przy tym, że CityBee nie oddaje polskiego rynku. Zostanie tu oferta wynajmu, w ramach car-sharingu, aut dostawczych, a spółka już myśli o wprowadzeniu kolejnych usług. – Nie wykluczamy również, że z hulajnogami wrócimy tu w przyszłym roku – podkreśla Żemajtis.

""

moto.rp.pl

Rynek pożyczanych na minuty jednośladów w naszym kraju rośnie jak na drożdżach, ale – jak przekonują eksperci – wciąż nie jest nasycony. Według stowarzyszenia Mobilne Miasto w samej stolicy jeździ ok. 4,7 tys. współdzielonych hulajnóg. Po wycofaniu się CityBee zarządza nimi czterech operatorów. Wszystko wskazuje na to, że jednak tylko sytuacja przejściowa. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, z przytupem w ten sektor usług zamierza bowiem wejść Bolt. Estońska firma, znana jako główny konkurent Ubera na rynku przewozów osobowych, ma ambitny plan ekspansji w naszym kraju.

CZYTAJ TAKŻE: Nowy trend: e-hulajnoga od Fiata, Seata czy Audi

Rynek nie znosi próżni

Bolt w miejsce CityBee wskoczy w ciągu kilku miesięcy. Niewykluczone, że przekieruje do nas swoje hulajnogi z miast Europy Zachodniej. – Plan jest taki, by w kilku polskich miastach już na wiosnę 2020 r. uruchomić taką usługę. Do tej pory mieliśmy swoje hulajnogi w Madrycie i Paryżu, natomiast ostatnio zauważyliśmy potencjał na te usługi w krajach bałtyckich. Nasza usługa wystartowała więc w Tallinie i Rydze – mówi nam Dominik Wolski, country manager na Polskę w firmie Bolt. I zaznacza, że pilotaż okazał się sporym zaskoczeniem. – Wyniki finansowe pokazały jednoznacznie, że kraje bałtyckie są o wiele bardziej rentowne. Nie jest tajemnicą, że Europa Zachodnia jest już nasycona hulajnogami – wyjaśnia Wolski.

""

shutterstock

moto.rp.pl

Przedstawiciel Bolta zapewnia, że operator nie wie jeszcze, ile hulajnóg rozstawi na polskich ulicach, nie podaje też konkretnych lokalizacji poza Warszawą. Stolica i inne duże miasta miałyby wręcz zostać zalane jednośladami estońskiej firmy. Spółka, w którą zainwestował m.in. Daimler czy Didi, chiński potentat na rynku przewozów osobowych, ujawniła nam, że w samej Warszawie chce wystawić kilka tysięcy hulajnóg, zaś w mniejszych miastach po kilkaset. – Zamierzamy stać się jednym z wiodących graczy na tym rynku – twierdzi Dominik Wolski. I dodaje, że tylko odpowiednio duża flota takich jeździków ma sens. – Z hulajnogami jest tak, że korzystamy z nich w dużej mierze wtedy, kiedy napotkamy je, idąc, gdzieś po drodze. Nie ma sensu pokonywać dużych odległości w celu znalezienia takiego jednośladu. To oznacza, że sieć tych pojazdów musi być odpowiednio gęsta – tłumaczy nasz rozmówca.

CZYTAJ TAKŻE: Nowe przepisy zabiją biznes na hulajnogach

Ale Bolt nie jest jedynym, który planuje ekspansję w Polsce. Fakt, że Polacy pokochali hulajnogi jako środek transportu, chce wykorzystać szwedzki Voi, finansowany m.in. przez fundusz Vostok New Ventures (ma w portfelu operatora BlaBlaCar). Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, startup, który istnieje ledwie od roku, a tylko w ciągu pierwszych sześciu miesięcy działalności zdobył ponad 1 mln użytkowników w Europie, bliski jest wejścia z usługami najmu do Wrocławia (operator udostępnia swoje pojazdy już w 19 miastach w dziewięciu krajach na naszym kontynencie). Spółka kompletuje właśnie zespół pracowników w stolicy Dolnego Śląska.

Rowery hamują

Z najnowszych badań UFG wynika, że z hulajnóg korzysta już 10 proc. Polaków. Popularność tego typu urządzeń sprawia, że dotychczasowy lider w zakresie najmu pojazdów w miastach, czyli rowerowy NextBike, ma powody do obaw. Jak podaje serwis branżowy SmartRide.pl, odkąd w marcu 2017 r. ta firma uruchomiła w Warszawie system Veturilo w nowej odsłonie, notowała rekord za rekordem. W sezonie 2017 liczba wypożyczeń skoczyła do 5,2 mln (o 2,7 razy więcej niż rok wcześniej), a w 2018 – sięgnęła 6,4 mln. W br. trend jednak niespodziewanie wyhamował.

CZYTAJ TAKŻE: Hulajnogi i auta będą jak Netflix. W abonamencie

Biorąc pod uwagę, że od listopada 2018 r. polskie miasta sukcesywnie zalewane są hulajnogami, eksperci przypuszczają, że właśnie w boomie na te pojazdy leży przyczyna kłopotów. Do takich wniosków może skłaniać również kurs akcji Nextbike notowanych na NewConnect, który od początku ub.r. runął o 76 proc. [G]

OPINIA | Zbigniew Domaszewicz, ekspert, SmartRide.pl

Związek między lekkim spadkiem wypożyczeń rowerów Veturilo a pojawieniem się tysięcy e-hulajnóg wydaje się oczywisty. Hulajnogi na minuty są wprawdzie niekonkurencyjne cenowo wobec Veturilo, ale łatwość ich pożyczania i oddawania gdziekolwiek to duży atut wobec stacyjnego systemu rowerów. Z drugiej strony ten swobodny model e-hulajnóg tworzy bałagan i irytuje mieszkańców.

Boom na usługi najmu elektrycznych hulajnóg nad Wisłą sprawił, że konkurencja staje się coraz ostrzejsza. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, na polskim rynku nie wytrzymał jeden z najmłodszych operatorów – CityBee. Litewska firma liczyła, że po sukcesie sieci wynajmu aut dostawczych powtórzy ten scenariusz z jednośladami. Z nowymi usługami weszła w kwietniu do Warszawy. Początkowo na ulicach oferowała 400, a w szczytowym momencie 800 pomarańczowych jeździków. Nie wytrzymała jednak rywalizacji z kilkoma innymi operatorami współdzielonych pojazdów. Dlatego z końcem sierpnia zdecydowała się wycofać z Polski flotę hulajnóg.

Pozostało 90% artykułu
Tu i Teraz
Porażka elektromobilności. Stellantis wraca do silników diesla i benzynowych
Tu i Teraz
Ten szef koncernu motoryzacyjnego zarabia dziennie 100 tys. euro
Tu i Teraz
Volkswagen Poznań ograniczy produkcję. Nie przedłuży umów czasowych w fabryce
Tu i Teraz
Chińczycy będą produkować w Tychach elektryka. Start już w drugim kwartale 2024
Tu i Teraz
Autostrada A4 dostanie nowy, trzeci pas. Jak wygląda postęp prac?