Nowe Clio to jeden z tych samochodów, w których po kilku kilometrach myślisz sobie – chwila, to naprawdę tylko segment B? Po 35 latach i niemal 17 milionach sprzedanych egzemplarzy Francuzi nie zrobili kolejnego kosmetycznego liftingu, tylko otworzyli nowy rozdział. Zaskoczyli wszystkich nie tylko wyglądem. Clio technicznie bazuje na znanej platformie CMF-B, ale wrażenia zza kierownicy są o klasę wyżej niż sugerują wymiary i cennik. Ale po kolei.
Nowe Renault Clio szóstej generacji
Zupełnie nowa stylistyka
Na zdjęciach wiele osób łapało się za głowę. Przód jest mocny, niemal agresywny, z gęsto rzeźbionym grillem, ostrymi reflektorami i zderzakiem pełnym przetłoczeń. Na żywo ten samochód robi jednak dużo lepsze wrażenie niż na materiałach prasowych. Clio VI jest dłuższe o 7 cm (411,6 cm), szersze o 4 cm i ma większy rozstaw kół (2591 mm, plus 8 cm), co nadaje mu bardziej „przyziemioną”, pewną sylwetkę. W wersji Esprit Alpine, na 18-calowych felgach i w intensywnej czerwieni, wygląda jak mały hot hatch, który aspiruje do segmentu premium.
Nowe Renault Clio szóstej generacji
Aerodynamika nie jest tu tylko sloganem z prezentacji. Współczynnik oporu powietrza spadł do Cx 0,30, co w praktyce oznacza niższy hałas przy prędkościach autostradowych i niższe zużycie paliwa. Za solidnym słupkiem C karoseria szybko i mocno opada, a mała tylna szyba stylistycznie robi robotę, ale widoczność do tyłu mogłaby być lepsza. Tylne światła – cztery małe diamenty – to niespodzianka i nic, co Renault w swoim stylistycznym języku do tej pory używało. Clio numer 6 wygląda dobrze, a mimo to taki nagły zwrot stylizacji zaskakuje.