Land Rover Defender 130: Karta dużej rodziny

Defender zaliczył bardzo udany powrót na rynek. Każda z trzech dostępnych wersji nadwoziowych stworzona została tak, żeby mieć jak najmniejszą liczbę konkurentów na rynku.

Publikacja: 30.11.2022 11:22

Land Rover Defender 130: Karta dużej rodziny

Foto: mat. prasowe

Użycie w przypadku Defendera słowa legenda nie będzie nadużyciem. Bo niejeden egzemplarz protoplasty Defendera – Seria 1 z 1949 roku – jeździ do dzisiaj po afrykańskiej prerii i już samo to czyni go wyjątkowym. Jest to model inspirowany i po części zbudowany na pozostałych po II wojnie światowej elementach i częściach Jeepa Willysa. Pod nazwą Defender zaistniał w 1983 roku i też zapisał się na kartach historii motoryzacji jako auto nie do zdarcia, które produkowane było z marginalnymi poprawkami przez 33 lata, a to bardzo zacny wynik w motoryzacji. Konkurenci zdążyli przez ten czas wyprodukować pięć generacji któregoś ze swoich modeli albo w ogóle już o nim zapomnieć. Defender był, żył i miał się dobrze. Wsławił się nie tylko swoją długowiecznością. To auto służyło w kilku armiach świata, jeździło w arcytrudnym rajdzie Camel Trophy, brało udział w misjach pokojowych i dojeżdżało tam, gdzie żadne inne auto. Zresztą do dzisiaj jeździ i jeszcze długo, długo pojeździ.

Foto: mat. prasowe

Następcy sław nigdy nie mają łatwo. No bo jak przebić np. takiego Steve’a Jobsa, Alberta Einsteina czy Coco Chanel? Ich dzieci mogą kontynuować to, co stworzyli rodzice, albo pójść własną ścieżką, ale i tak zawsze będą porównywani do osiągnięć mamy czy taty. W świecie motoryzacji nie jest inaczej. Nowy model przez klientów zawsze będzie porównywany z poprzednim, a jeśli chodzi o następcę takiej ikony jak Defender to dzieje się to tym bardziej. A wiadomo, że po 33 latach nowa generacja musi się różnić i to znacznie. Czasy zupełnie inne, technologie i design też. Land Rover zrobił więc szpagat pomiędzy historią i nowoczesnością. Zachował niektóre elementy stylistyczne ze starego Defendera tak samo jak jego bardzo dobre właściwości terenowe, dodał nowe technologie, które dbają o bezpieczeństwo bierne i aktywne oraz wzbogacił go o coś, czego do tej pory w tym aucie nie było, czyli komfort jazdy.

Czytaj więcej

Land Rover Defender 90 P300: Żyjąc w swoim świecie

Foto: mat. prasowe

Historycznie zachowano też wersje nadwozia: 90, 110 i mająca właśnie premierę 130. Dziewięćdziesiątka to najkrótszy model, trzydrzwiowy, który obecnie nie ma na rynku jakiejkolwiek konkurencji. Z czasem zniknęły wszystkie krótkie terenówki od Toyoty Land Cruiser począwszy, poprzez Mercedesa model G, a skończywszy na Jeepie Wranglerze. 110 to klasyczna wersja z pięcioma drzwiami. Nowy model 130 również jest wyjątkowy i unikatowy, ponieważ mieści na pokładzie w trzech rzędach aż ośmiu pasażerów. Liczby 90, 110 i 130 wyrażają w calach rozstaw osi. Z tym że 130 ma tak naprawdę 127 cali, ale ten wymiar został na potrzeby nazwy przechrzczony i zaokrąglony do 130.

Foto: mat. prasowe

Nowy ośmiomiejscowy Defender jest do tylnych drzwi identyczny z krótszą wersją 110. Różnica zaczyna się w tyle karoserii, która w tym miejscu jest o 35 cm dłuższa i tym samym długość całkowita modelu 130 wynosi 5358 mm. Przy wszystkich rozłożonych fotelach bagażnik nadal ma pojemne 389 litrów, jeśli złożymy tylny rząd siedzeń, to zapakujemy już 1329 litrów, a kiedy potrzebujemy przewieźć coś naprawdę dużego, to składamy też drugi rząd siedzeń i pakujemy do środka imponujące 2516 litrów. Tu zmieści się po prostu wszystko.

Foto: mat. prasowe

W 130 na pewno nie będzie problemu z bagażem, a jak jest z pasażerami? Osiem osób to naprawdę dużo. Mama, tata i szóstka dzieci albo rodzice, dziadkowie (wybierasz których bardziej lubisz), ty i dziewczyna czy żona. Nieważne od konfiguracji zawartości, zanim kupisz 130, policz, czy masz tak liczną rodzinę i tylu przyjaciół, których zabierzesz z sobą. Co najważniejsze, tylny rząd to nie jest karna ławka. OK, trzeba mieć zachowaną jakąkolwiek giętkość, żeby zająć tam miejsce, a trzej dorośli powinni się lubić, jeśli mają tam dłużej podróżować, ale ogólnie miejsca jest zaskakująco dużo. Wielkie okno boczne i dachowe sprawiają, że nie czujemy się tu klaustrofobicznie.

Foto: mat. prasowe

Defendera praktycznie można tylko chwalić. Naprawdę trudno w tym aucie znaleźć wady. I tak jakość materiałów we wnętrzu jest naprawdę bardzo dobra. To samo można powiedzieć o spasowaniu elementów. Dużo tu schowków, półek i praktycznych uchwytów, które przydają się podczas wejścia czy jazdy w terenie. Poza drogą Defender czuje się jak ryba w wodzie. Zaawansowany system kamer, które działają do prędkości 120 km/h pomaga nie tylko podczas omijania przeszkód w terenie czy parkowania, ale również przy podczepiania przyczepy. To prawdziwa terenówka, która zaskakuje komfortem jazdy. Nawet z dieslem w kabinie jest cicho, a zawieszenie fenomenalnie tłumi nierówności.

Foto: mat. prasowe

Land Rover Defender 130 z miejscem dla ośmiu osób startuje z ceną 436 800 zł. Jest droższy o 95 tys. zł od modelu 110 i o 113 800 zł od dziewięćdziesiątki. Defender to bardzo udany samochód. Bardzo pewnie czujesz się nim w terenie, a na asfalcie masz wysoki komfort jazdy. Ciężko znaleźć konkurenta, który robi aż tak duży szpagat. Nowy model 130 jest do tego bardzo pojemny i pozostaje bezkonkurencyjny.

Czytaj więcej

Icon of Porsche: Coś więcej niż zlot. To dedykowane targi motoryzacyjne

Użycie w przypadku Defendera słowa legenda nie będzie nadużyciem. Bo niejeden egzemplarz protoplasty Defendera – Seria 1 z 1949 roku – jeździ do dzisiaj po afrykańskiej prerii i już samo to czyni go wyjątkowym. Jest to model inspirowany i po części zbudowany na pozostałych po II wojnie światowej elementach i częściach Jeepa Willysa. Pod nazwą Defender zaistniał w 1983 roku i też zapisał się na kartach historii motoryzacji jako auto nie do zdarcia, które produkowane było z marginalnymi poprawkami przez 33 lata, a to bardzo zacny wynik w motoryzacji. Konkurenci zdążyli przez ten czas wyprodukować pięć generacji któregoś ze swoich modeli albo w ogóle już o nim zapomnieć. Defender był, żył i miał się dobrze. Wsławił się nie tylko swoją długowiecznością. To auto służyło w kilku armiach świata, jeździło w arcytrudnym rajdzie Camel Trophy, brało udział w misjach pokojowych i dojeżdżało tam, gdzie żadne inne auto. Zresztą do dzisiaj jeździ i jeszcze długo, długo pojeździ.

Pozostało 82% artykułu
Ten pierwszy raz
Porsche 911 GTS: Serce czy rozum
Ten pierwszy raz
Volvo EX90: Odważ się być mądrym
Ten pierwszy raz
Nowa Skoda Octavia: Auto, które (po)lubisz
Ten pierwszy raz
Jeździliśmy rekordowym Mercedesem. Na jednym ładowaniu przejedzie 1200 km
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Ten pierwszy raz
Skoda Elroq: Jeździliśmy Skodą, której jeszcze nie ma w salonach