Siedem milionów czterysta tysięcy. To mniej więcej tyle, ile ludzi żyje w takich miastach jak Rijad czy Hongkong i aż o kilkaset tysięcy więcej niż mieszka ich w Madrycie i Toronto. Co by było, gdyby każdy z nich miał samochód… i w dodatku mówilibyśmy o tym samym modelu? Tak mogłyby wyglądać spotkania posiadaczy Volkswagena Tiguana. Od debiutu pierwszej generacji w 2007 roku, do klientów trafiło właśnie przeszło 7,4 miliona egzemplarzy tego niemieckiego SUV-a. Teraz w blokach startowych rozgrzewa się już Tiguan numer trzy. Siedem lat po wprowadzeniu na rynek drugiej odsłony, nadchodzi jej czas na emeryturę. Oficjalną premierę świeżego jak wyjęta z pieca bagietka modelu zaplanowano na jesień, a pierwsze egzemplarze trafią do salonów już w 2024 roku. Teraz możemy oglądać opublikowane przez Volkswagena zdjęcia z ostatnich przedpremierowych testów.
Volkswagen Tiguan
Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, jeszcze niespecjalnie jest o czym mówić. Można się tylko domyślać, jak nowy Tiguan będzie się prezentował, gdy już Volkswagen pokaże wersje produkcyjną w całej okazałości. Póki co oglądamy samochody pokryte efektownym, ale dość skutecznym kamuflażem. Widać, że można się spodziewać obowiązkowej w nowych autach marki LED-owej listwy z przodu. Być może nie zabraknie jej też w tylnej części auta, bo maskowanie „testówki” nieprzypadkowo jest opracowane właśnie w ten sposób. Nowy Tiguan będzie – jak podaje firma w oficjalnym komunikacie – „nieznacznie dłuższy” od obecnej generacji, mierzącej 450,9 cm. Udało się jednak wygospodarować więcej miejsca na bagaże. Kufer zmieści o 33 litry więcej, czyli łącznie aż 648 (mierzone do wysokości oparć tylnej kanapy).
Czytaj więcej
Volkswagen ID.Buzz, czyli elektryczny bus w stylu retro, debiutuje w przedłużonej, siedmioosobowej odmianie. Przy okazji VW przypomina o sobie Ameryce, czyli krajowi, któremu zawdzięcza legendę dawnych „Bulików”.
O ile na obejrzenie nadwozia w całej okazałości musimy jeszcze poczekać, o tyle kokpit już pokazano. Najpierw w oczy rzuca się kierownica, która wygląda… zaskakująco zwyczajnie. Volkswagen posłuchał sugestii klientów, domagających się powrotu tradycyjnych przycisków zamiast nowoczesnych, „haptycznych”. Klasyczne rozwiązanie okazuje się wygodniejsze i bardziej intuicyjne w obsłudze. Potem zauważa się wielki ekran dotykowy. Może mieć nawet 15 cali i podobno jest wyjątkowo czytelny. Nie zabrakło przycisków szybkiego dostępu, pozwalających kierowcy na błyskawiczną obsługę nawigacji, muzyki czy klimatyzacji bez odrywania wzroku od jezdni. Pojawiło się także pokrętło, którego funkcje można sobie wybrać – w zależności od tego, na czym zależy kierowcy. Ciekawostką jest brak tradycyjnego lewarka zmiany przełożeń. W wersjach z „automatem” (a innych nie będzie) kierunek jazdy wybierze się dźwigienką umieszczoną po prawej stronie za kierownicą. Tak jak w modelach elektrycznych VW.