Jak wprowadza się nową markę na polski rynek? Co trzeba zrobić i co jest w tym najtrudniejsze?
To jest sekwencja wielu zdarzeń, wielu rzeczy, które trzeba przygotować. Tu nie ma jednej odpowiedzi, bo to jest bardzo skomplikowane zadanie. Jakbym miał wyliczać, to musimy m.in. ustalić ceny aut, strategię marketingu, znaleźć dealerów, podpisać z nimi umowy, wdrożyć systemy informatyczne, stworzyć systemy rozliczeń, zadbać o dostęp i magazyny części zamiennych – niekoniecznie w tej kolejności.
Czy przy istnym wysypie nowych marek z Chin jest to jeszcze trudniejsze? Trzeba przecież jakoś się wyróżnić, pokazać i dotrzeć do klienta.
Od części organizacyjnej nie jest to trudniejsze. Trzeba wykonać taką samą pracę. Za to trudniejsze jest w dwóch innych aspektach. Pierwszy to sieć dealerska. Znalezienie takich partnerów, którzy nie tylko byliby zainteresowani, ale także odpowiadali naszym oczekiwaniom i potrzebom. To jest przy wysypie wielu nowych marek o wiele trudniejsze. Dealerzy też nie mają łatwo, bo muszą wybrać tych partnerów, którzy pozwolą im zarobić pieniądze i się rozwijać. Druga kwestia to jest wyróżnienie się na rynku. Czyli trzeba mieć produkty, które są dobre. O to się nie martwię, bo Geely jest wolumenową marką, ale dającą nieprawdopodobną jakość produktu. Za bardzo sensowne pieniądze można mieć samochód, który jest solidnie zbudowany, ma świetny design, dobre wyposażenie, znakomitą jakość. To auta, za które trzeba zapłacić w Europie sporo więcej. W przypadku GAC-a mamy jeszcze więcej wyróżników, a do tego GAC od blisko 10 lat wygrywa ranking JD Power, który ocenia jakość i niezawodność. Te samochody można śmiało porównać do modeli premium na Starym Kontynencie. Przez ostatnie 20 lat jeździłem modelami BMW, głównie serią 7, i nie odczuwam specjalnej utraty komfortu czy radości z jazdy względem GAC Hyptec HT, którym jeżdżę dzisiaj.
A co pana w tym modelu najbardziej ujmuje?