- Jest Pani w tej wyjątkowej pozycji zarządzania dwoma markami. Które dziecko bardziej Pani kocha - Cuprę czy Seata? No i która z marek przysparza więcej zmartwień, której trzeba poświęcać więcej czasu?
Tu nie będzie odpowiedzi, że jedno z tych "dzieci" jest piękne, a drugie inteligentne (śmiech). Decyzja żeby dołączyć do zespołu Seata i Cupry była w moim przypadku podyktowana możliwością pracy z Cuprą i wprowadzenie jej na polski rynek. Taka okazja zdarza się raz na pokolenie...
- … do tego jeszcze taką markę, która rokuje.
No właśnie, to zdarza się jeszcze rzadziej. Tylko początki Cupry nie były łatwe. Był czas, że patrzyliśmy z małą wiarą w marzenia wizjonerów z Hiszpanii. Dopiero kiedy poznaliśmy Formentora, zobaczyliśmy jak wygląda i jak się nim jeździ, to powiedzieliśmy sobie, że to naprawdę ma sens i ten projekt naprawdę może się udać. Praca, nad rozwojem CUPRY na rynku polskim daje mega dużo zawodowej satysfakcji. Nadal, przez cały czas, zespół i ja dużo się uczymy. Jednak teraz również jest dobry czas dla Seata i bardzo się cieszę, że mamy w portfolio tę markę. Wiążą się z tym inne wyzwania i powstają ciekawe pomysły na rozwój , bo to jest rewelacyjna marka na dzisiejsze czasy, szczególnie w aspekcie wchodzących nowych konkurentów azjatyckich, To przykład jak europejskie marki motoryzacyjne mogą walczyć z nowymi konkurentami na poziomie wizerunkowym, ale też na poziomie wartości, które dostarczamy klientom. To daje bardzo dużo satysfakcji.
- Czyli Seat dostał takie drugie życie?