Z drukarki 3D
Czinger. Założę się, że tej nazwy nigdy nie słyszałeś. Nic dziwnego, bo nowy producent z Kalifornii chciał zaprezentować swój projekt supersamochodu na tegorocznym Salonie Samochodowym w Genewie, który się nie odbył z powodu rozprzestrzeniającego się koronawirusa. Pierwszy projekt Kalifornijczyków otrzymał oznaczenie 21C. Sam samochód jest o wiele ciekawszy niż jego nazwa. Ma dwa miejsca, tylko 1250 kg masy własnej, podwójnie turbodoładowany silnik V8 o pojemności zaledwie 2,88 litra, który maksymalnie kręci do 11 tys. obr./min. Do tego zestawu dochodzą dwa silniki elektryczne zamontowane przy przednich kołach. Moc całkowita ma wynieść 948 KM. Dzięki takiemu napędowi Czinger ma przyspieszać w 29 sekund od zera do… 400 km/h. Robi wrażenie nie mniejsze niż podany przez amerykanów czas rozpędzenia się do pierwszych 100 km/h, który C21 ma osiągną już po 1,9 sekundy. Prędkość maksymalna – 432 km/h. Nowy supersportowy samochód ma szereg części wykonanych na drukarce 3D. Kierowca Czingera siedzi we wnętrzu po środku. Pasażer nie siedzi obok, ale za nim. Auto bardziej przypomina samochód wyścigowy, który za chwilę ma wziąć udział w 24 godzinnym wyścigu. Czinger 21C ma zostać zbudowany w 80 egzemplarzach. Oczywiście jeśli znajdzie się wystarczająca ilość nabywców. Ceny póki co brak, ale patrząc na dane techniczne i wykorzystaną technologię to tanio nie będzie. Niecodzienna nazwa auta pochodzi od nazwiska właściciela. Kevin Czinger już teraz myśli nad mocniejszą wersją 21C z mocą około 1350 KM.
Czinger 21C zapowiada się bardzo ciekawie. Bardzo niska masa własna i dużo mocy może być receptą na sukces.