Kiedy w 2002 roku na salonie w Paryżu pojawił się pierwszy Cayenne mało kto mógł uwierzyć, że Porsche wchodzi w segment SUV-ów. Lament był spory. Dookoła nie szczędzono krytyki. Kiedy 17 lat poźniej Porsche dokonuje kolejnej rewolucji w swojej ofercie, gorzkich słów jest znacznie mniej. Mimo to Taycan, pierwszy elektryczny model marki z Zuffenhausen, wywołuje sporo emocji i jeszcze więcej pytań. Chociażby to, czy elektryczny Porsche będzie jeździć jak prawdziwe Porsche? Mark Weber czy Walter Röhrl mieli już okazję usiąść za kierownicą i są zachwyceni. Fakty techniczne też przemawiają za tym, że to auto będzie dobrze jeździć – środek ciężkości Taycana jest położony niżej niż w Porsche 911.
Porsche Taycan.
Premiera odbyła się z wielką pompą. Na trzech kontynentach, o tym samym czasie pod hasłem „Zelektryfikowana dusza”. Wodospady Niagara na granicy amerykańskiego stanu Nowy Jork i kanadyjskiej prowincji Ontario reprezentowały energię wodną, park słoneczny w Neuhardenbergu pod Berlinem energię słoneczną, zaś farma wiatrowa na wyspie Pingtan, około 150 kilometrów od chińskiego miasta Fuzhou w prowincji Fujian, siłę wiatru. Trzy miejsca, trzy najważniejsze rynki dla Taycana (USA, Niemcy, Chiny). Nic dziwnego, że marka aż tak w bardzo wyjątkowy sposób stara się wprowadzić elektryczny model na rynek. Porsche Taycan będzie, zaraz po 911, równie ważnym dla firmy, reprezentując transformację do mobilności elektrycznej. Każdego roku ma zjeżdżać z linii montażowej 40 tys. egzemplarzy, z czego 30 tys, zostało już zamówionych w przedsprzedaży (ponad sto osób w Polsce).