Ma być najbardziej sportową limuzyną w ofercie marki, a jednocześnie pierwszy model, w którym nie znajdziemy już diesla. I do tego jeszcze produkowany wyłącznie w nowej fabryce w USA. Z ceną wyjściową niespełna 165 tys. złotych i wyjątkowo bogatym pakietem wyposażenia, które w innych markach jest w opcjach może okazać się wielkim sukcesem, choć konkurencja w tym segmencie jest zacięta. Jak przekonywali na premierze przedstawiciele marki, S60 First Edition kosztuje o 40-55 tys. złotych mniej, niż porównywalne auta marek z segmentu premium. I nie tylko, biorąc pod uwagę cenowe ambicje Peugeota 508 czy Opla Insigni.
fot. Filip Pokopny
– Z pewnością nie sprzedajemy tego auta poniżej kosztów. Niech jeździ po ulicach i denerwuje konkurencję. Zależy nam, żeby w jak najkrótszym czasie jak najwięcej S60 pojawiło się na polskich drogach. Model mają reklamować auta, które można spotkać w mieście czy na trasie, nie stojące w salonie – mówi Mariusz Nycz, szef marketingu w Volvo Car Poland. – Klienci, którzy w tej chwili rozważają kupno tego auta biorą pod uwagę także Audi A4 czy BMW 3. Widać to szczególnie w przypadku dużych zakupów flotowych. Dla nas jest to najtrudniejszy segment, bo konkurujemy z potęgami motoryzacyjnymi. Ale za nic nie zgodziłbym się, żeby deprecjonować S60 sztucznie obniżając cenę. Cennikowo, w porównaniu z tamtymi autami, jesteśmy 1-2 proc. niżej. Tylko, że dodaliśmy w cenie potężny pakiet wyposażenia, za które u konkurencji trzeba słono płacić — mówi Mariusz Nycz, który chce sprzedawać tysiąc sztuk tego modelu rocznie.A jak się da, to i więcej.
Fot. Filip Pokopny
CZYTAJ TAKŻE: Jeździliśmy Volvo S60: Szwedzka niania z temperamentem