Obecnie połowę ceny pojazdu elektrycznego stanowi akumulator. Jednak po co mieć ten element na stałe skoro można go wynajmować. Przynajmniej tak twierdzi firma Snarto z Kwidzyna oraz Przemysłowy Instytut Motoryzacji – Sieć Badawcza Łukasiewicz. Ich pomysł ma spowodować, że dostawcze samochody elektryczne staną się o połowę tańsze. Sama idea nie jest nowa, praktykuje ją m.in. chińska firma Nio, która poszerza sieć specjalnie zaprojektowanych stacji, na których dokonywana jest wymiana baterii.
Czytaj więcej
Polski samochód elektryczny Izera ma być produkowany w Jaworznie. Informacje na temat samego projektu są nadal skąpe. Wiadomo, że platformę ma dostarczy znany koncern motoryzacyjny, a fabryka powstanie przy drodze krajowej DK79, która łączy się z ekspresową S1 i autostradą A4.
Wymiana akumulatora ma zajmować kilka minut, czyli tyle ile dzisiaj tankuje się samochód z silnikiem spalinowym. – Nie ogranicza nas czas ładowania, który dziś nawet w przypadku szybkich ładowarek wynosi do kilkudziesięciu minut. Zwiększamy też o kilkadziesiąt procent, w perspektywie kliku lat, żywotność baterii, bo ładujemy je stabilnie - stałym prądem w magazynach energii - wyjaśnia Adrian Mirowski, CEO Snarto. Obecnie firma pracuje nad stworzeniem własnego systemu, bazując na Iveco e-Daily. Przeróbka polega na usunięciu fabrycznej ramy i zastąpienie jej opracowanym mocułem kompozytowym, w którym na szynach zostaną umieszczone baterie. – Specjalnie zaprojektowane akumulatory będzie produkować dla nas polska firma. Nie będą ciężkie, łączna ich masa to około 500 kg. Jak na auto dostawcze, nie jest to dużo – ocenia Adrian Mirowski.
System będzie podzielony na trzy pakiety, z czego jeden, o masie około 80 kg, będzie miał możliwość wymiany ręcznej. Jeśli kierowca nie dojedzie do stacji wymiany baterii, będzie mógł liczyć na dostawę akumulatora awaryjnego. Na samej stacji procedurą wymiany baterii zajmie się robot. – Naszym celem jest dekarbonizacja ostatniej mili. Obroty e-commerce rosną. Przez internet sprzedaje się coraz więcej żywności i innych towarów. Naszym rozwiązaniem są szczególnie zainteresowane sieci handlowe. Testowały auta ładowane stacjonarnie i doszły do wniosku, że nie są w stanie przejść na pojazdy elektryczne, bo zimą nie przejeżdżają one więcej niż 80 km. Chyba że ktoś im zaproponuje wymianę baterii - mówi Adrian Mirowski.