Samochody - głównie osobowe oraz niewielkie dostawcze - kupują przedsiębiorcy z małych i średnich firm, korzystając z dofinansowania, m.in. w ramach programu „Mój Elektryk”. - Jesteśmy póki co na początku drogi, ale potencjał jest ogromny - mówi Agnieszka Szwaj, kierownik marketingu Poland & EE, Webfleet Solutions. - Polskie floty będą coraz bardziej zelektryfikowane. Według naszych sondaży wśród firm flotowych ponad 60 proc. z nich rozważa wprowadzenie pojazdów elektrycznych do swoich flot w przeciągu najbliższych 2-3 lat, a liczba EVs podłączonych do platformy telematycznej WEBFLEET podwoiła się w ostatnim roku - podkreśla Agnieszka Szwaj.
Również Maciej Matelski, dyrektor ds. rynku samochodów osobowych w PKO Leasing, widzi na rynku samochodów elektrycznych bardzo duże ożywienie. - Po lutym 2022 r. rynek pokazał, że rok do roku sprzedaż samochodów czysto elektrycznych wzrosła o 140 proc., a samochodów hybrydowych typu "plug-in" o ponad 100 proc. Zwiększył się też ich udział w ogólnej sprzedaży samochodów - powiedział. W jego opinii ożywieniu sprzyjają uruchomione w 2021 r. rządowe programy dofinansowania dla przedsiębiorców, m.in. „Mój Elektryk”, które sprawiły, że zainteresowanie ze strony firm przerosło oczekiwania. - W ciągu 2-3 miesięcy pracy przy programie, wnioskowania za klientem do Narodowego Funduszu o dotacje, zrealizowaliśmy już praktycznie sprzedaż z zeszłego roku - zaznaczył.
Czytaj więcej
Grupa Renault poważnie rozważa wydzielenia części , która zajęłaby się wyłącznie produkcją aut elektrycznych. I szybko miałaby zostać wprowadzona na giełdę.
Samochody elektryczne, w tym dostawcze do 6 ton i minibusy, kupują przede wszystkim przedsiębiorcy, przeznaczając je na krótkie trasy i w pobliżu miast. Na dalszych trasach przeszkodą jest zasięg baterii i brak rozwiniętej sieci stacji ładowania. - Są to głównie firmy kurierskie, gdzie dzienne dystanse wynoszą od 100 do 200 km, samorządy, które realizują transport publiczny, służby komunalne czy np. piekarnie - wyjaśnia Adam Skierkowski, produkt manager w MAN TGE. MAN, który w ofercie posiada elektryczny samochód dostawczy o ładowności 6 ton, oferuje rozwiązanie pozwalające na ładowanie baterii, również podczas jazdy, z paneli słonecznych zainstalowanych na dachu samochodu. Raport Webfleet Solutions pokazuje, że 49 proc. polskich samochodów flotowych z silnikiem spalinowym (floty LCV i pasażerskie) mogłoby zostać z powodzeniem wymienionych na odpowiedniki elektryczne, co spowodowałoby spadek zużycia paliwa o 38 proc., a poziom emisji CO2 spadłby poniżej 30 proc.
Agnieszka Szwaj przekonuje jednak do opierania decyzji biznesowych związanych z wymianą floty na elektryczną na rzetelnej analizie danych. - Pojazdy takich danych generują bardzo dużo - o codziennych przebiegach, trasach, sposobie jazdy. Analizując te dane można efektywnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy na tym etapie jesteśmy już gotowi do wymiany floty na samochody elektryczne, czy to będzie dla mojej firmy opłacalne - podkreśliła. Problemem w upowszechnieniu elektryków jest brak infrastruktury ładującej poza miastami. Eksperci wskazali również na systemowe bariery regulacyjne - np. bardzo długie procedury podłączeniowe, gdzie czas uruchomienia ładowarki wynosi średnio kilkanaście miesięcy, a rekord wyniósł trzy lata. Dlatego część firm z sektora MŚP decyduje się na zakup pakietu: samochodu, ładowarki i instalacji FV zasilającej ładowarkę. Zdaniem ekspertów samochody elektryczne mają w Polsce przyszłość, również ze względu na powstające w centrach miast strefy czystego transportu, a także dlatego, że system rządowych zachęt daje elektrykom m.in. preferencje w parkowaniu i umożliwia im poruszanie się po buspasach.