To przyrost lawinowy, jeśli weżmiemy pod uwagę, że dzisiaj w Europie jeździ mniej, niż 5 mln aut z e-napędem, w roku 2030 ma ich być 65 mln, a przez kolejne pięciolecie ta liczba się podwoi. W tej sytuacji zaistnieje konieczność zainstalowania 65 mln ładowarek dla pojazdów elektrycznych, samochodów osobowych, ciężarówek i autobusów. 85 proc. z nich powinno zostać zainstalowanych w domach prywatnych. 9 mln ma zostać zamontowanych wzdłuż dróg, w zakładach pracy i w centrach obsługi flotowej. Jaki wielkie to jest wyzwanie, można sobie wyobrazić w sytuacji, kiedy w Europie jest dzisiaj jedynie 445 tysięcy punktów, w których można naładować auto elektryczne. A właśnie niewystarczająca infrastruktura jest dzisiaj głównym powodem obaw przed kupnem auta z e-napędem.

Czytaj więcej

Elektryki windują ceny surowców. Nikiel, kobalt i lit w rekordowych cenach

- Potrzebowaliśmy aż 10 lat, żeby zainstalować nieco ponad 400 tysięcy ładowarek. Teraz nie ma innego wyjścia, jak do roku 2030 zwiększyć tę liczbę do 500 tysięcy punktów rocznie i do miliona rocznie w latach 2030-2035 — mówi Serge Colle, główny analityk z rynków energetycznych w E&Y. W Polsce w roku 2025 ma być 43 tysiące ogólnodostępnych miejsc do ładowania aut elektrycznych i 90-115 tysięcy w miejscach niepublicznych — wynika z prognozy Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych. Według analityków firmy taki program budowy infrastruktury dla aut elektrycznych będzie kosztował 62 mld dolarów, a jeszcze dodatkowo niezbędne będzie 72 mld dol., aby takie ładowarki znalazły się w 56 mln domów.

Czytaj więcej

W marcu poznamy firmę, która wybuduje fabrykę dla polskiego elektryka

A co w takim razie, jeśli nie będzie aż takiego popytu na ładowanie? Bo na przykład sprzedaż aut elektrycznych nie wzrośnie tak szybko, ja się dzisiaj prognozuje? — Nie ma obaw. Wypadnie znacznie taniej zbudować trochę za dużo punktów ładowania i w przyszłości mieć bezpieczny zapas, niż trochę poczekać i zbyt późno się zorientować, że jest ich zbyt mało — uważa Kristian Ruby, sekretarz generalny Eurelectric. Wskazuje on jednocześnie, że przyspieszenie na rynku ładowarek zbiegnie się w czasie ze znaczącym wzrostem podaży energii ze źródeł odnawialnych. — W żadnych wypadku nie możemy teraz siedzieć z założonymi rękami — ponagla Kristian Ruby. Tak szybki wzrost liczby ładowarek oczywiście musi wziąć pod uwagę rosnące obciążenie sieci. — W tej sytuacji nie ma innego wyjścia, jak zamontowanie w punktach ładowania systemów magazynowania energii, najlepiej gdyby pochodziła ona z baterii słonecznych — uważa Serge Colle. Jego zdaniem w strefach zurbanizowanych szczyt popytu będzie pojawiał się wieczorem, kiedy kierowcy wrócą do domu.