Problem to brak zaufania
Olli może być przyszłością komunikacji miejskiej. Pojazd, sterowany przez sztuczną inteligencję, który porusza się całkowicie bez udziału kierowcy, powstał w laboratorium Local Motors, startupu z Phoenix w Arizonie. Auto, przeznaczone do jazdy z niewielką prędkością, w minionym roku poddano pierwszym crash testom. Przeprowadzono dwie próby (przy prędkości 3 i 25 mil/h). Jay Rogers, prezes Local Motors, podkreśla, że w ten sposób zapoczątkowano dyskusję na temat bezpieczeństwa autonomicznych samochodów. Nie ukrywa przy tym, że startup stara się w ten sposób promować idę samochodów drukowanych w drukarkach wielkoformatowych. Rogers w wywiadzie dla „The Verge” tłumaczył, że: „ludzie i tak są nerwowi na myśl o jeździe autem bez kierowcy, a fakt, że byłby to pojazd wydrukowany, nie zwiększałby na pewno zaufania”.
fot. Local Motors
moto.rp.pl
– Wiele osób widząc Olli’ego pyta: czy jest bezpieczny? Odpowiedź brzmi, tak. A w przyszłości będzie jeszcze bardziej bezpieczny – podkreśla szef Local Motors.
CZYTAJ TAKŻE: Amerykanie boją się aut bez kierowców
Busik jeździ samodzielnie po wcześniej zaprogramowanych trasach. Rozpoczął testy na drogach publicznych, ale już na samym początku, w 2017 r., zderzył się z półciężarówką. Nikt nie ucierpiał, ale nagłówki gazet od razu podłapały temat: „Pierwszy samojezdny autobus rozbił się już w trakcie pierwszego dnia testów”.
Druk 3D zdaje egzamin
Local Motors nad „drukowanymi” pojazdami pracuje od pięciu lat, a pierwszy, jeżdżący model startup zaprezentował na targach motoryzacyjnych w Detroit w 2015 r. Od tego czasu inżynierowie przeprowadzili próby z ponad 2 tys. materiałami i ich kombinacjami, aby uzyskać najlepszą strukturę karoserii. Co więcej, udało im się skrócić czas produkcji z 44 godzin do ledwie 10. Udowodnili, że w tak krótkim czasie można wydrukować sobie pojazd. A ostatnio zaprezentowali również na torze, że tego typu konstrukcja jest w stanie przetrwać zderzenie ze ścianą. Przy prędkości 3 mil/h (5 km/h) Olli pozostał praktycznie w nienaruszonym stanie. Rozpędzony do 25 mil ulega już zniszczeniu – zakleszczone koła czy szyby roztrzaskane na tysiące małych kawałków to jednak nic strasznego, bo rama pojazdu pozostała praktycznie nienaruszona. Struktura 3D zdała więc pierwszy egzamin.