Rośnie zainteresowanie Polaków zakupem elektrycznego samochodu. Tak przynajmniej wynika z badania „Barometr Elektromobilności 2018”, przeprowadzonego przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA) w lutym i marcu 2018 roku. 17 proc. z tysiąca ankietowanych, którzy mają w planach zakup samochodu osobowego w ciągu trzech lat, rozważa kupno auta na prąd – w pełni bateryjnego lub hybrydy zasilanej z gniazdka. To o przeszło 5 pkt. proc. więcej niż w podobnym badaniu przeprowadzonym w maju ub. roku. Dwukrotnie więcej (34,8 proc.) zakłada kupno samochodu z silnikiem diesla, a blisko połowa wszystkich uczestniczących w badaniu (49,6 proc.) chce kupić auto z napędem benzynowym. Duży odsetek – 34,4 proc. rozważa auto z instalacją LPG, a 27,6 proc. chciałoby kupić „zwykłą” hybrydę.
CZYTAJ TAKŻE: UPS testuje elektryczne furgonetki
Chętnych na „elektryki” studzą jednak wysokie ceny tego rodzaju napędów. Z badania wynika, że samochód elektryczny powinien być tańszy o 35-48 proc., aby Polacy przeszli od słów do czynów. Akceptowalny poziom cen – już po uwzględnieniu zwolnień podatkowych i dopłat – to 80-90 tys. zł. Natomiast obecne koszty zakupu okazują się dla badanych zaporowe: przykładowo jedno z najtańszych aut elektrycznych – Renault Zoe kosztuje od 121,9 tys. zł w górę, Hyundai Ioniq Electric zaczyna się od 149,9 tys. zł, a za Volkswagena e-Golfa trzeba zapłacić co najmniej 164,9 tys. zł. Przy takich cenach ankietowani nie zdecydowaliby się na zakup – podkreślają autorzy badania.
123RF
Co dziesiąty ankietowany wskazał, że do zakupu samochodu elektrycznego mogłaby przekonać go bardziej rozwinięta infrastruktura ładowania. Blisko połowa chciałaby ładować takie auto w czasie nie dłuższym niż 30 minut i mieć możliwość doładowania baterii na trasach przelotowych, w centrach handlowych lub przy budynkach użyteczności publicznej.