Amerykański resort transportu musi zadecydować, czy zgodzić się na taką propozycję, która wymagałaby wyposażenia wszystkich pojazdów na drogach w tak zaawansowane rozwiązania. Toyota ma nadzieję, że najpóźniej w połowie lat 20. wszystkie jej samochody będą dysponować bezprzewodową łącznością krótkiego zasięgu, co pozwoli na porozumiewanie się pojazdów. Liczy też, że gdy ogłosi takie plany, to inni producenci pójdą jej śladem. Firma testuje to rozwiązanie od 2015 r. w Japonii, gdzie korzysta z nich ponad 100 tys. pojazdów.
Wprowadzenie takich technologii w USA w grudniu 2016 r. zaproponowała koncernom motoryzacyjnym administracja Baracka Obamy. Nie wymagało to dodatkowych przygotowań związanych z dostępem do sieci, bo już w 1999 r. firmom przyznano częstotliwości w pasmie 5,8 GHz na łączność „pojazd – pojazd” i „pojazd – infrastruktura”. Koncerny pracowały nad takimi rozwiązaniami ponad 10 lat, ale w końcu niewiele z tego wyszło. W 2017 r. General Motors zaczął oferować technologię łączności pojazd – pojazd w modelu Cadillac CTS, ale obecnie jest to jedyny na rynku samochód z takim systemem. Dlatego niektórzy członkowie Kongresu i Federalnej Komisji Łączności FCC uważają, że należałoby pozwolić także firmom spoza branży na wdrażanie podobnych rozwiązań.
CZYTAJ TAKŻE: Miasteczko dla autonomicznych aut
Komunikujące się ze sobą samochody – co testowano w projektach pilotażowych od ponad 10 lat – korzystały z łączności krótkiego zasięgu (do 300 m) do przekazywania najbliższym pojazdom danych o swoim położeniu, kierunku jazdy i prędkości. Były one przesyłane z prędkością do 10 razy na sekundę, co pozwalało określać np. możliwe zagrożenia i nadawać ostrzeżenia, np. o gwałtownych hamowaniu.