Po naszych drogach, ścieżkach rowerowych i chodnikach porusza się coraz więcej elektrycznych hulajnóg i rowerów. Coraz więcej osób przesiada się też z samochodów na zwykłe rowery. Wraz ze wzrostem liczby cyklistów i użytkowników hulajnóg rośnie liczba kolizji z ich udziałem. A że elektryczne rowery i hulajnogi rozwijają spore prędkości, to i ewentualne skutki takich kolizji są groźniejsze.
Tymczasem nie ma przepisów, które w jednoznaczny sposób mówiłyby, jak takie pojazdy traktować i jaką ochroną ubezpieczeniową obejmować ich użytkowników. Problem obowiązkowego ubezpieczenia OC dla pojazdów elektrycznych, w tym hulajnóg, zauważyła już wprawdzie Komisja Europejska, jednak do ujęcia go w prawie droga daleka. Na razie ubezpieczyciele oferują użytkownikom takich pojazdów OC w życiu prywatnym. Z reguły rozciąga się ono także na poruszanie się na hulajnogach, rowerach i innych tego typu pojazdach.
Lepiej być przezornym
– Regulaminy wypożyczalni przewidują zwykle, że za wypadki odpowiada użytkownik z własnej kieszeni. Oczywiście nie ma problemu, żeby ubezpieczyć się samemu – mówi Marcin Tarczyński, ekspert Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Wystarczy OC w życiu prywatnym, dzięki czemu szkody, jakie wyrządzimy w związku z poruszaniem się urządzeniami elektrycznymi, pokryje ubezpieczyciel – tłumaczy.
CZYTAJ TAKŻE: Hive łączy siły z mytaxi i rusza z hulajnogami w Warszawie