Nowa deklaracja, jaka wychodzi ze strony UE, miałaby zmienić zasady określające rodzaje aut wprowadzanych na rynek od 2035 r. – podaje Bloomberg. Dla Niemiec miałoby to kluczowe znaczenie, bo zatrudniający 800 tys. osób tamtejszy przemysł motoryzacyjny przynosi dochody w wysokości 411 mld euro rocznie i jest największym segmentem niemieckiej gospodarki. Zarazem e-paliwa, produkowane z wykorzystaniem wychwytywanego z powietrza CO2 oraz energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych, mają być neutralne dla klimatu. Są jednak znacznie droższe od tradycyjnych. Na razie nie wiadomo, czy taka propozycja dla niemieckich władz, stanowczo deklarujących obronę miejsc pracy przy produkcji samochodów, okaże się satysfakcjonująca. Zwłaszcza, że grupa krajów członkowskich niechętnych wobec zakazu produkcji samochodów spalinowych coraz bardziej się konsoliduje. Na poniedziałek Czechy zwołały w Strasburgu spotkanie ministrów transportu tych krajów, które już wcześniej były sceptyczne wobec całkowitej eliminacji napędów spalinowych.

Czytaj więcej

Paliwo przyszłości może być z Patagonii

Jak podaje Euractiv powołujący się na Czeską Agencję Informacyjną, zaproszenia otrzymali przedstawiciele Niemiec, Włoch, Francji, Hiszpanii, Polski, Węgier, Słowacji, Słowenii, Portugalii, Rumunii i Finlandii. - Omówią podstawowe punkty wspólnego stanowiska w sprawie zmiany normy Euro 7. Zajmą się również zwolnieniem dotyczącym stosowania paliw syntetycznych w nowych silnikach spalinowych po 2035 roku i innymi powiązanymi przepisami – powiedział czeski minister transportu Filip Medelský. Czesi, podobnie jak Niemcy domagają się dopuszczenia po 2035 r. paliw syntetycznych, a wobec braku zgody także nie zagłosują za nowymi przepisami eliminującymi z rynku samochody spalinowe. Także polscy prominentni politycy obozu rządzącego wielokrotnie wypowiadali się za utrzymaniem produkcji aut z konwencjonalnymi napędami.

Czytaj więcej

BMW M3 Touring: Nareszcie jest