Rzadko kiedy model kombi budzi takie poruszenie. Ale w sumie co się dziwić, kiedy praktyczność i użytkowość połączono z osiągami i emocjami, a miks w takiej formie praktycznego kombi ze znaczkiem BMW i M nie jest często spotykany. Przez ostatnie 51 lat w M GmbH przytrafiło się to tylko dwa razy, obydwa w BMW serii 5 (e34 i e60), a w serii 3 oficjalnie nigdy. Mimo że konkurencja w postaci Audi rozpoczęła od budowy kombi (RS2) i w późniejszych modelach RS4, RS6 trwała przy nich, to jakoś BMW, mimo próśb i gróźb klientów i fanów, w serii 3 nigdy się nie skusiło na ten wariant karoserii. Aż do teraz, więc nie ma się co dziwić poruszeniu. Bo przy każdej z pięciu generacji M3 fani zadawali to samo pytanie – czy będzie wersja Touring. Nie ma się co zastanawiać i gdybać, dlaczego akurat teraz, ważne, że jest i niemal na pewno przyczyni się do powiększenia sprzedaży M3.
Tu idzie się na całość – kombi oparte jest zawsze na bazie M3 Competition xDrive, czyli na wszystkim, co M3 ma najlepszego. No i wygląda znakomicie. Masywnie, groźnie, bojowo. Minął już pewien czas i nikt już nawet zdania nie zamienia o przednich wlotach powietrza – za duże? Nie, idealne. Pewne rzeczy powinno się oceniać po czasie, bo dopiero wtedy można osądzić, czy coś jest fajne, czy też nie. W modelu M3 Touring wszystko jest imponujące. Te dodatkowe lotki na zderzakach i progach, które od razu dają impuls do mózgu, że mamy do czynienia z dopracowaną, sportową bestią. Te przetłoczenia i wysunięte nadkola nadające pewności siebie. No i ten ekstremalny, opcjonalny układ wydechowy, ustawiony po środku z czterema rurami, pokazujący, że stać cię na ekstrawagancję i szaleństwo.