Zacznę od tego, że Benelli to firma z włoskim rodowodem, mająca już ponad 100-letnią historię. W 2005 r. została przejęta przez chiński koncern Qianjiang, który w swojej stajni ma także Keeway’a i rocznie produkuje blisko 1,2 mln pojazdów. Polskie doświadczenia Junaka i Rometa pokazują, że ingerencja inżynierów z Państwa Środka to niekoniecznie gwarancja happy endu. Z kultowych rodzimych marek zostały bowiem tylko ładne logotypy. Z drugiej strony nieuczciwym byłoby nie dać szansy jakiemuś produktowi tylko dlatego, że ma na metce „Made in China”. To już nie te czasy. Udowadniają to chociażby Huawei czy Xiaomi.
fot. moto.rp.pl/Piotr Zając
Udziałowcem Qianjiang jest Geely Holding znany jako właściciel szwedzkiego Volvo i brytyjskiego Lotus Cars. Przez ten właścicielski miks Benelli było dla mnie dużą zagadką. Przed odbiorem Leoncino Trail zresetowałem więc swoje stereotypowe nastawienie i przystąpiłem do testu z czystą kartką. Jeździłem po mieście, w terenie i oczywiście nie obyło się bez dalszego wypadu poza miasto. Raz jazda była festiwalem zachwytów, a innym razem serią rozczarowań. Raz czułem zapach włoskiej dbałości o detale, a innym razem drażniącą woń chińskiego niedopracowania. Jeden motocykl, dwa światy.
Scrambler pełną gębą
Na stronie Benelli model Leoncino Trail znajdziemy w zakładce „Scrambler”. Wygląda na to, że producent dobrze wyczuwa rynkowe trendy i wie, że współczesnym miłośnikom jednośladów serce przyspiesza za każdym razem, gdy na rynku pojawia się model spod znaku klasyki. Włoska maszyna ma bez wątpienia zadatki na to, by przyspieszać puls. Jest wysoka (815 mm), ma szeroką kierownicę (800 mm), kostkowe opony, masywny przedni widelec typu upside down, okrągłą przednią lampę i zegar, szprychowe felgi, karbowaną kanapę i wąski bak. Do tego dochodzi jeszcze wyrazisty dźwięk wydechu z przyjemnymi „strzałami” podczas hamowania silnikiem. Mówiąc wprost – scrambler pełną gębą. Inżynierowie z Pesaro odrobili lekcję z retrostylu, sprawiając przy okazji, że motocykl jest zgrabny i może się podobać.
CZYTAJ TAKŻE: BMW R nineT: Coś więcej niż motocykl