Elektryczne rowery to zupełnie inna historia. A ta napisana przez jednego z naszych eksportowych czempionów, markę Kross, jest naprawdę bardzo przyjemna. Producent z Przasnysza stworzył „elektryka”, a właściwie całą linię jednośladów, które mają szansę podbić serca fanów rowerowej jazdy nie tylko po mieście, ale również w terenie. Miałem okazję testować model Trans Hybrid 5.0 i – choć wcześniej uwielbiałem pozytywny wysiłek, który dostarczały mi tradycyjne „dwa kółka” – zmieniłem swoje upodobania. I to bardzo szybko. Ale czy naprawdę to aż takie dziwne?
fot. mat.pras.
Po płaskim, w miarę gładkim
Trans Hybrid to rower trekkingowy, co oznacza, że został przeznaczony do jazdy po płaskim terenie. Idealnie nadaje się na drogę szutrową, ale poradzi sobie też w warunkach miejskiego zgiełku, na leśnej ścieżce czy niedużych wybojach. Z naciskiem na nieduże. Niestety, nie zachowuje się zbyt pewnie zarówno wtedy, gdy ma przejechać przez piach, jak i po bardzo nierównym chodniku. „Twardo zawieszony” – to określenie pasuje do niego najlepiej. Podobnie jak „ekspert prostej drogi”, którą uwielbia.
CZYTAJ TAKŻE: BMW tańsze od Peugeota
Model 5.0 ma silnik o mocy 250 W, wysokiej klasy osprzęt i trzy stopnie wspomagania elektrycznego. Na jednym ładowaniu pozwala przejechać nawet do 100 km. I nie jest jedynie hasło ze specyfikacji technicznej. Faktycznie, z niedowierzaniem patrzyłem jadąc przez kolejną godzinę, jak akumulator niechętnie pozbywa się zmagazynowanej w nim energii. Co nie oznacza, że skąpi mocy. Wręcz przeciwnie. Serce całego układu, znajdujący się nad korbą silnik, wyposażono w inteligentne wsparcie mocy i tryb Walk Assist, wspomagający prowadzenie roweru. Silnik pracuje wyjątkowo płynnie i cicho. Zapewnia trzy stopnie wspomagania, wykorzystujące odpowiednio 50 proc., 70 proc. i 100 proc. jego możliwości. Włączenie trzeciego sprawia, że czuje się fantastyczny efekt przyspieszenia, jakby miało nas za moment zrzucić z siodełka.