Rowery elektryczne wyjeżdżają z cienia

Sprzęt z kategorii tzw. e-bike, dotąd był zarezerwowany dla klientów z grubszym portfelem. Teraz jednak sięgamy po niego coraz chętniej. To efekt m.in. spadku cen i zalewu pojazdów z Azji, głównie z Chin.

Publikacja: 30.04.2018 02:23

Rowery elektryczne wyjeżdżają z cienia

Foto: fot. David Paul Morris/Bloomberg

Polski rynek rowerów generuje ponad 1 mld zł rocznie. Te elektryczne to wciąż niewielka część tej kwoty. Prognozy dla fanów dwóch kółek z doładowaniem elektrycznym są jednak bardzo obiecujące. Firmy z branży, z którymi rozmawialiśmy, przewidują, że popyt na nie już w tym roku może wzrosnąć nawet kilkukrotnie. W 2016 r. kupiliśmy 10 tys. takich pojazdów, dwa razy mniej niż np. Finowie i 12 razy mniej niż choćby Włosi. Jest o co walczyć, nic dziwnego, że kolejni dystrybutorzy w naszym kraju wprowadzają takie pojazdy do oferty. I co ciekawe, robią to nie tylko firmy z branży rowerowej, ale też przedsiębiorstwa, które dotąd koncentrowały się na elektronice użytkowej, jak m.in. podpoznański Goclever czy ABC Data. Ten drugi, jak udało się nam dowiedzieć, wkrótce rozpocznie sprzedaż rowerów pod chińską marką znaną ze smartfonów – Xiaomi.

""

fot. mat.pras.

Foto: moto.rp.pl

Rynek e-rowerów jeszcze raczkuje, ale…

Zdaniem ekspertów, można mówić już o początkach boomu. Po takie rowery sięgamy o 60 proc. częściej niż w roku 2015. Część ekspertów wierzy, że sprzedaż kategorii e-bike w 2018 r. może sięgnąć grubo ponad 60 tys. sztuk. Dynamika popytu na e-rowery w Polsce jest znacznie wyższa od globalnej średniej, która – według analiz PMR – do 2025 r. ma sięgać nieco ponad 6 proc. rocznie.

– Spokojnie można stwierdzić, że rowery elektryczne w niedalekiej przyszłości mogą stać się równie popularne jak klasyczne – mówi Kristopher Kurowski, brand manager firmy Kross. Producent rowerów z Przasnysza zaznacza jednak, że dziś polski rynek może być na taką transformację jeszcze niewystarczająco gotowy. – Brakuje świadomości dotyczącej zalet takiego rozwiązania – tłumaczy Kurowski.

Spokojnie można stwierdzić, że rowery elektryczne w niedalekiej przyszłości mogą stać się równie popularne jak klasyczne

Dotychczasowe zainteresowanie „elektrykami” w naszym kraju było znikome, ale to efekt kilku czynników. – Przede wszystkim nie ma u nas tradycji rowerowej, jak w innych krajach europejskich, gdzie – jak np. w Holandii – co chwila mija nas rowerzysta. Poza tym, niezbędna jest rozbudowa infrastruktury miejskiej, dla której tego typu rozwiązania są przyszłością, a także większej edukacji na temat korzystnego wpływu rowerów elektrycznych na środowisko i zdrowie poprzez ruch – wylicza Mariusz Kurek, prezes  4CV (dystrybutor Kawasaki).

"Produkcja elektrycznych rowerów w fabryce firmy KTM Fahrrad GmbH w Austri"

Produkcja elektrycznych rowerów w fabryce firmy KTM Fahrrad GmbH w Austrii / fot.. Lisi Niesner/Bloomberg

Foto: moto.rp.pl

120 km na jednym ładowaniu

E-rower to wygodne rozwiązanie. Dodatkowe zasilanie ułatwia pedałowanie (silnik bierze na siebie nawet 80 proc. wysiłku związanego z jazdą), a w niektórych modelach całkowicie je zastępuje, gdy rowerzysta np. się zmęczy. Silnik o mocy do 250 W zapewni jazdę z prędkością 25 km/godz. W pełni naładowany umożliwia przejechanie nawet 120 km. Zalety te dostrzega coraz więcej fanów dwóch kółek, choć barierą dla wielu wciąż może być cena. Dane Polskiego Stowarzyszenia Rowerowego wskazują, że przeciętnie Polak na zakup zwykłego roweru w 2016 r. wydał około 1,5 tys. zł. Tymczasem ceny „elektryków” zaczynają się od ok. 2 tys. zł. Choć to i tak znacznie mniej niż parę lat temu. Wciąż jednak wiele modeli kosztuje 5-10 tys. zł i więcej. Wśród nich są choćby te Kawasaki. Za sprzęt japońskiego producenta trzeba zapłacić 6 tys. zł. – Rowery tej marki można zaliczyć do kategorii produktów ekskluzywnych – tłumaczy prezes 4CV.

CZYTAJ TAKŻE: Miejskie skutery alternatywą dla samochodów

Specjaliści przekonują, że „elektryki” zyskały na problemach tradycyjnych rowerów. Mariusz Kurek, tłumaczy, że e-rowery okazały się odporne na wielki holenderski kryzys sprzedażowy jednośladów, który odnotowano po raz pierwszy od wielu lat. – Sprzedaż rowerów spadła tam o 5-7 proc., ale segment e-bike zanotował minimalne zwiększenie popytu – wyjaśnia.

Trend wzrostowy w przypadku tych ostatnich modeli będzie przybierał na sile. Wedle prognoz Europa ma kupić do 2050 r. aż 2 mld rowerów elektrycznych. Kross, również wierzy, że e-bike to przyszłość rynku rowerowego. I wskazuje, że na dojrzałych rynkach już co piąty kupowany rower to model elektryczny, a w Belgii, czy Holandii – co trzeci.

""

Niemiecka poczta testuje elektryczne trójkołowce dla listonoszy / fot. Ralph Orlowski/Bloomberg

Foto: moto.rp.pl

Michał Mystkowski, rzecznik MediaExpert, nie ma wątpliwości, że trudno będzie osiągnąć w krótkiej perspektywie europejskie poziomy sprzedaży. – Tam koszty zakupu takich urządzeń w części refundowane są między innymi przez instytucje rządowe – zaznacza.

Chińska powódź

Pod względem liczby elektrycznych jednośladów daleko nam do Europy Zachodniej. Szacuje się, że Holendrzy kupują około 900 tys. rowerów rocznie, z czego (jak wskazują dane z 2015 r.) aż 270 tys. stanowiły maszyny wspomagane elektrycznie. Tym samym kategoria e-bike, do której należy 29 proc. rynkowego tortu, stała się trzecią najpopularniejszą grupą produktów wśród holenderskich cyklistów, zaraz po rowerach miejskich oraz rowerach trekkingowych. W Polsce ten odsetek to ledwie 0,9 proc. W 2016 r. kupiliśmy 10 tys. produktów kategorii e-bike.

CZYTAJ TAKŻE: Drogie motocykle wygrywają na słabnącym rynku

Ale różnice względem Europy Zachodniej będą się zmniejszać, głównie na skutek zalewu tańszych produktów z Azji. Tam produkcją i eksportem takiego sprzętu zajmuje się już ponad firm. Na nasz kontynent co roku trafiają setki tysięcy chińskich e-rowerów takich producentów, jak Battle-Fushida, Aima czy Tianjin Golden Wheel. Ten import to z jednej strony motor napędowy dla elektromobilności, z drugiej zaś strony zagrożenie dla lokalnych producentów. Wystarczy wspomnieć, że w 2016 r. spoza UE do na Stary Kontynent sprowadzono ponad 1 mln elektryków. Oficjalnych statystyk o imporcie z Chin nie ma. Europejskie Stowarzyszenie Producentów Rowerów (EBMA) podaje jednak, że tylko od listopada ub. r. do lutego 2018 r. przywóz „elektryków” z tego kierunku wzrósł o nawet ponad 200 proc. Komisja Europejska od grudnia 2017 r. prowadzi dochodzenie mające ustalić, czy chińscy eksporterzy nie czerpią korzyści z nieuzasadnionych subsydiów rządowych. Na razie mowa jest o zalewie chińskich jednośladów, ale wkrótce to może być powódź. EBMA twierdzi bowiem, że spora część importu trafia do magazynów.

Polski rynek rowerów generuje ponad 1 mld zł rocznie. Te elektryczne to wciąż niewielka część tej kwoty. Prognozy dla fanów dwóch kółek z doładowaniem elektrycznym są jednak bardzo obiecujące. Firmy z branży, z którymi rozmawialiśmy, przewidują, że popyt na nie już w tym roku może wzrosnąć nawet kilkukrotnie. W 2016 r. kupiliśmy 10 tys. takich pojazdów, dwa razy mniej niż np. Finowie i 12 razy mniej niż choćby Włosi. Jest o co walczyć, nic dziwnego, że kolejni dystrybutorzy w naszym kraju wprowadzają takie pojazdy do oferty. I co ciekawe, robią to nie tylko firmy z branży rowerowej, ale też przedsiębiorstwa, które dotąd koncentrowały się na elektronice użytkowej, jak m.in. podpoznański Goclever czy ABC Data. Ten drugi, jak udało się nam dowiedzieć, wkrótce rozpocznie sprzedaż rowerów pod chińską marką znaną ze smartfonów – Xiaomi.

Pozostało 86% artykułu
Dwa Kółka
Oto najmocniejszy jednocylindrowy silnik na świecie. Produkuje go włoska firma
Dwa Kółka
Polska firma motocyklowa podbiła Rzym. Wyróżniono motocykl pokryty wytatuowaną skórą
Dwa Kółka
Romet inwestuje 100 mln zł. Chce mieć najnowocześniejszą fabrykę rowerów w Europie
Dwa Kółka
To jest chyba najdziwniejszy pojazd BMW. Coś między skuterem a motocyklem
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Dwa Kółka
Ten motocykl zbudowano w Rzeszowie. Wygrał na największym festiwalu motocyklowym