Marchionne, tym razem pod krawatem, jak obiecał w Genewie, i w blezerze, a nie jak dotąd w swetrze, potwierdził, że grupa będzie koncentrować się na produkcji pojazdów bardziej ekologicznych i inteligentnych. Zapowiedział zainwestowanie w ciągu pięciu lat 45 mld euro w elektryfikację napędu, a także rozwój aut autonomicznych i usług związanych z internetem. Pieniądze mają rozwijać marki Jeep, Ram (która ma się stać marką międzynarodową), a także Alfa Romeo i Maserati. Zysk operacyjny EBITDA ma wzrosnąć do 13-16 mld euro z ok. 6,6 mld w 2017 r. (bez Magneti Marelli, która ma stać się bardziej samodzielną spółką notowaną na giełdzie). Szef FCA ogłosił przy okazji wielki sukces: zlikwidowanie w tym roku długu przemysłowego grupy.
Sergio Marchionne (po lewej) i John Elkann, prezes FCA Italy / fot.. Federico Bernini/Bloomberg
Do 2021 r. FCA będzie stopniowo rezygnował z produkcji w Europie samochodów osobowych z dieslami, bo ten napęd tarci popularność z powodu zaostrzania przepisów i zmiany upodobań konsumentów. Jednocześnie FCA zainwestuje w ciągu 5 lat 9 mld euro w napęd elektryczny. Zdaniem Marchionne, to systemowa zmiana w motoryzacji. Nie wiadomo, co to oznacza dla fabryki Fiat Chrysler w Bielsku Białej, gdzie powstaje silnik diesla 1,3 Multijet.
CZYTAJ TAKŻE: Pięćsetka z Tych pod prądem
Drugi, nie do końca czytelny sygnał dla polskich fabryk to potwierdzenie, że gama pojazdów pod marką Fiat będzie ograniczona, wypadnie z niej m.in. Punto. Grupa ma się skupiać na samochodach segmentu premium, rozważa nawet połączenie Alfy Romeo i Maserati w jeden dział. Fiat położy nacisk na Pandę, którego produkcja, według przecieków, ma wrócić do Polski, jednak taka deklaracja w piątek nie padła, i rodzinie „500”.