Jeszcze kilka lat temu zakup samochodu elektrycznego był obarczony dużym ryzykiem. Ciężko było przewidzieć jak przyjmie się nowa technologia, a tym samym jaka będzie wartość takiego pojazdu za kilka lat. Dlatego Tesla wprowadziła na rynek usługę, która miała zapewnić konkretną wartość odsprzedawanego samochodu. Dzięki takiemu zabiegowi Model S miałby nadal wyższą wartość rezydualną w porównaniu z konkurentami z segmentu premium od BMW, Audi, Mercedesa czy Jaguara.

Wprowadzony w 2013 roku program „Resale Value Guarantee” zakładał, że każdy egzemplarz marki Tesla będzie można po trzech latach odsprzedać producentowi za co najmniej 50 procent jego ceny bazowej, a lista opcjonalnego wyposażenia miała zostać doliczona za nie mniej niż 43 procent początkowej wartości. Taka inwestycja nie była problemem dla producenta, który sprzedawał samochody w nakładzie wynoszącym kilka tysięcy egzemplarzy.

Rzeczywistość zmieniła się w momencie, gdy zaprezentowano Model 3. Zamówienia na ten samochód biły wszelkie rekordy popularności, przez co firma Tesla będzie liczyć sprzedaż w setkach tysięcy egzemplarzy. Dlatego wszystkie samochody sprzedane po 1 lipca tego roku nie będą już objęte gwarancją ceny odkupu. Dzięki temu oferta finansowania nowych modeli od Tesli ma być jeszcze korzystniejsza.

Przy okazji amerykański producent wprowadził na rynek tańszy Model X. Tesla chce w ten sposób trafić do klientów z mniejszym budżetem, którzy są zainteresowani samochodem elektrycznym. Wersja 60D jest wyposażona w mniejszy pakiet akumulatorów, ale tylko w teorii. Tak naprawdę pojemność została zmniejszona programowo i może być w każdej chwili odblokowana po opłaceniu opcji.

Dzięki temu cena spadła o 9 tys. dolarów, dając w sumie kwotę 74 tys. dolarów za podstawową wersję. Taki samochód ma zasięg 365 km i rozpędzi się maksymalnie do 240 km/h. Od 0 do 100 km/h potrzebuje 6 sekund.