Akcje siódmej na świecie grupy samochodowej rosły od początku ubiegłego roku dzięki nadziejom na pełne przejęcie Chryslera przez Fiata i na spełnienie od dawna obiecywanej przemiany dzięki debiutowi na Wall Street. Skoczyły o ponad 80 proc. od października, gdy szef grupy, Sergio Marchionne ogłosił plan wyodrębnienia Ferrari i przekazania dużej części akcji bardzo cenionego producenta sportowych aut inwestorom FCA.
Cześć analityków sądzi, że po usamodzielnieniu Ferrari na początku 2016 r., akcje FCA stanieją, bo inwestorzy zwrócą znów uwagę na ogromny dług tej spółki i na wyzwania dla ambitnego planu odrodzenia grupy, którego głównymi elementami jest rozwój marek Jeep i Alfa Romeo.
Jednak lepsze od oczekiwanych wyniki kwartału, pozytywne przyjęcie pierwszego nowego modelu Alfy Romeo i odradzający się rynek europejski oznaczają, że wszelkie spadki notowań mogą być niewielkie i przejściowe. — Dostrzegam krótkoterminowe ryzyko, że niektórzy inwestorzy trzymają akcje FCA tylko po to, aby uzyskać dostęp do papierów Ferrari, może więc dojść do pewnego spadku po operacji wyprowadzenia go z grupy — stwierdziła Kristina Church z Barclays. — Ale jeśli do tego dojdzie, to moim zdaniem, to co zostanie w FCA będzie mieć duży potencjał wzrostu.
Akcje FCA zyskiwały nie na podstawie jednego wydarzenia, ale w wyniku całej serii wydarzeń potwierdzających odrodzenie firmy. Marchionne wyprowadził Fiata i Chryslera znad skraju bankructwa, FCA wrócił do strefy zysków w Europie i zmniejszył dystans marży do amerykańskich rywali, nowe premiery w popularnych segmentach pomogły w zdobywaniu udziału rynkowego. Warunki rynkowe w Europie również poprawiają się, sprzedaż rośnie po 6 latach spadku. Pierwszy Alfa Romeo pokazany w czerwcu zwiększył nadzieje części analityków, że Marchionne może w końcu odnieść sukces w swym dążeniu do stworzenia globalnej marki, aby konkurować z Niemcami w segmencie premium o wysokiej marży.
Wyścig z czasem