Wygląda znacznie lepiej niż standardowa wersja Panamery. No dobrze – to akurat nie jest specjalnie trudne. Szczęśliwie to nie wszystko, co można tu powiedzieć. Zwyczajne przedłużenie kultowej 911 nie jest najlepszym zabiegiem stylistycznym. Ale wystarczy zmienić linię z tyłu, żeby nagle cały koncept nabrał odpowiednich proporcji. Na taki samochód patrzy się z prawdziwą przyjemnością.
fot. Krzysztof Galimski
Nowe wnętrze Porsche jest wyjątkowo czytelne, a duże ekrany są dobrze wkomponowane i pasują do nieco konserwatywnego stylu pojazdu. Prawdziwy urok polega jednak na skonfigurowaniu materiałów, przeszyć wytłoczeń, wstawek i dodatków idealnie pod swój gust. W „moim” testowym egzemplarzu było idealnie. Miękka, beżowa skóra, podsufitka z alcantary a do tego orzech i aluminium. To miejsce, z którego zupełnie się nie chce wychodzić.
CZYTAJ TAKŻE: Porsche wycofuje się z silników diesla
Kombi czy „Sport Turismo”, w każdym razie to jest Porsche. Pod maską znajdziemy porządny, sześciocylindrowy silnik o pojemności 2,9 litra, mocy 440 koni i momencie obrotowym 550 Nm. Jedyny zarzut, jaki można do niego mieć, to że jest może nieco… zbyt cichy. Dźwięk silnika jest odpowiedni dla luksusowej limuzyny i jest to przyjemne, gdy wybieramy się w podróż. Czasem jednak chciałoby się, żeby to Porsche brzmiało… jak Porsche. Szczególnie, że raz na jakiś czas ma się też ochotę wykorzystać pełnię możliwości tego pojazdu. A jest za czego korzystać! To piekielnie szybka maszyna. Przede wszystkim tak brutalnego systemu wspomagania startu nie widziałem w żadnym samochodzie. Uderzenie mocy jest tak nagłe, tak gwałtowne, że aż bolesne. I to dosłownie. Ruszenie na pełnych obrotach przekłada się na gwałtowne uderzenie w szczękę i szyję.