Chociaż rządowi nie udało się powstrzymać nawet dotychczasowych podwyżek opłat na koncesyjnych odcinkach autostrad, to teraz obiecuje całkowite zniesienie opłat. Nic dziwnego, że na konwencji programowej PiS Jarosław Kaczyński rzucał ogólnikami. Autostrady państwowe staną się bezpłatne „jeśli tylko uda się uchwalić w odpowiednim czasie ustawy, to w najkrótszym możliwym okresie”. Natomiast sprawa opłat na autostradach prywatnych ma być załatwiona „w ciągu kolejnego roku”. W Polsce jest pięć płatnych autostrad, a raczej ich odcinków. Fragment autostrady A4 pomiędzy Wrocławiem a Gliwicami liczący ok. 169 km oraz 90-kilometrowy odcinek A2 od Strykowa do Konina są państwowe, zarządzane przez Generalna Dyrekcje Dróg Krajowych i Autostrad. Trzy odcinki zarządzane są przez prywatnych koncesjonariuszy: ok. 61 km autostrady A4 pomiędzy Katowicami a Krakowem zarządzanej przez Stalexport, 152 km trasy A1 od Torunia do Gdańska należącej do Gdańsk Transport Company oraz 238 km autostrady A2 zarządzanej przez spółkę Autostrada Wielkopolska.
Czytaj więcej
Mija prawie rok od pierwszego przetargu, który miał wyłonić wykonawcę 6 km odcinka drogi S19 pomiędzy Lutczą i Domaradzem. Aktualnie to trzecie podejście GDDKiA do tego tematu. W przetargu znalazło się sześć firm. Odcinek ma kosztować 1,2 mld złotych, ale już wiadomo, że taka kwota nie wystarczy.
Ewentualna likwidacja opłat, przy czym obejmowałaby jedynie samochody osobowe i motocykle, mogłaby dotyczyć jedynie dwóch tras państwowych: autostrady Wrocław – Gliwice oraz Konin – Stryków. Stawki dla samochodów osobowych są w porównaniu do tras koncesyjnych niewielkie i wynoszą 10 gr za kilometr. Pozostają niezmienione od ustalenia ich rozporządzeniem z kwietnia 2012 r. Są w dyspozycji rządu, więc można sobie wyobrazić, że PiS zdoła przepchnąć przepisy likwidujące opłaty. Będzie to jednak ze szkodą dla inwestycji drogowych: pieniądze z opłat zasilają Krajowy Fundusz Drogowy, z którego finansowe są budowy dróg. Inaczej ma się sprawa z autostradami koncesyjnymi. Państwo podpisało umowy z koncesjonariuszami określające m.in. czas trwania koncesji. W każdym z przypadków jest daleko poza horyzontem obietnic prezesa PiS. Stawki na tych odcinkach są o wiele wyższe niż na zarządzanych przez państwo.
Czytaj więcej
Jest wytworne, komfortowe, dostarcza wysublimowanych emocji podczas prowadzenia i nadaje się świetnie do zwiedzania Europy. Najnowsza generacja Maserati GranTurismo potrafi połączyć te cechy w proporcjach, które czynią z niego najlepsze GT na świecie.
W dalszej perspektywie w grę mogłoby wchodzić jedynie zniesienie opłat na autostradzie A4 pomiędzy Katowicami a Krakowem zarządzanej przez Stalexport, ale dopiero w 2027 r., w którym upływa termin umowy koncesyjnej. Przejęcie autostrady od Stalexportu i nieprzedłużenie mu koncesji już wielokrotnie zresztą obiecywał pochodzący z Małopolski minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Ale do tej pory zarówno Ministerstwo Infrastruktury jak i GDDKiA bezskutecznie usiłowały zniechęcić Stalexport do kolejnych podwyżek opłat. Ostatnia miała miejsce w kwietniu 2023 r., poprzednia rok wcześniej. Obecnie za przejazd niewiele ponad 60-kilometrowym odcinkiem zapłacimy 30 zł. Natomiast w przypadku dwóch pozostałych autostrad koncesyjnych – A1 pomiędzy Toruniem i Gdańskiem oraz A2 z Konina do Świecka umowy upływają dopiero pod koniec przyszłej dekady: koncesja dla A1 kończy się w 2039 r., natomiast dla A2 w 2037 r. Wyrzucenie koncesjonariuszy w czasie trwania umów oznaczałoby konieczność wypłacenia przez państwo gigantycznych odszkodowań, kolejny konflikt z władzami UE i zrujnowanie wiarygodności kraju dla przyszłych inwestycji.