Ponieważ do końca czerwca będzie jeszcze funkcjonować viaTOLL, przez dwa miesiące potrwa okres przejściowy, w którym oba systemy będą działać równolegle. Od 1 lipca będzie funkcjonował już tylko e-TOLL. Nowy system będzie funkcjonował w oparciu o satelitarne pozycjonowanie samochodów. Obecny viaTOLL działa na zasadzie pozycjonowania radiowego. Do poboru elektronicznych opłat będą mogły być wykorzystywane m.in. kanały płatności online, jak np. Blik, nawigacje satelitarne czy telefony komórkowe. Do zapłaty za przejazd z wykorzystaniem telefonu posłuży bezpłatna aplikacja mobilna, dostarczona przez Krajową Administrację Skarbową (KAS). To ona od początku lipca 2020 r. odpowiada za pobór opłat zarówno na płatnych odcinkach autostrad, co wcześniej należało do zadań Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD), jak i opłaty za przejazd po drogach krajowych samochodów powyżej 3,5 tony.
CZYTAJ TAKŻE: Dziury niszczą samochody na autostradzie A2
Później system e-TOLL ma także umożliwiać opłacanie przejazdu płatnymi odcinkami autostrad zarządzanych przez państwo kierowcom samochodów osobowych. Pół roku temu Ministerstwo Finansów informowało, że będą oni mieli dwie możliwości: zakup biletu autostradowego lub płatność poprzez aplikację mobilną, podobnie jak ma to miejsce w przypadku samochodów ciężarowych. Zaletą biletu byłby – dla niektórych użytkowników – brak konieczności przekazywania danych lokalizacyjnych i wykorzystywania urządzenia z nadajnikiem GPS. Obecne umowy na obsługę manualnego systemu poboru opłat wygasają 1 grudnia 2021 r.
Tymczasem według Instytutu Staszica, satelitarny system poboru opłat umożliwi państwu śledzenie kierowców osobówek. W przypadku samochodów osobowych taka metoda pobierania opłat nie jest stosowana nigdzie na świecie. – Wprowadzenie go dałoby państwu i innym podmiotom wprost nieograniczone możliwości inwigilacji każdego kierowcy korzystającego z płatnej autostrady. Nie tylko państwo, urzędnicy, ale i koncern obsługujący system będzie w posiadaniu wrażliwych informacji. To zagrożenie nie tylko dla wolności obywatelskich, ale w przypadku uzyskania dostępu przez podmioty trzecie także potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa – alarmował jeszcze w ub. roku Instytut Staszica.