Najnowsze dane pokazują, że tylko w 2017 roku w Chinach inwestycje w produkcję samochodów elektrycznych sięgnęły 21,7 mld euro, podczas gdy w UE tylko 3,2 mld euro. Co ciekawe, większość pieniędzy w Chinach inwestują koncerny europejskie, jak Volkswagen, czy Daimler. Za nimi plasuje się japoński Nissan. Inwestycje w Chinach są napędzaną decyzjami politycznymi, bo do 2019 roku samochody elektryczne muszą stanowić przynajmniej 10 procent oferty każdego obecnego tam producenta.
CZYTAJ TAKŻE: Marzenia o elektrycznych autach
Według autorów raportu Europa ryzykuje, że do 2039 roku może stracić nawet 1/4 miejsc pracy w przemyśle motoryzacyjnym, bo Europejczycy będą kupować samochody elektryczne z importu. Z drugiej strony możliwe jest stworzenie 200 tysięcy nowych miejsc pracy dzięki przechodzeniu do produkcji samochodów nisko- lub zeroemisyjnych. Według T&E do tego niezbędna jest jednak aktywna polityka, która będzie zachęcać producentów do zmiany, podobna do tej, jak prowadzona w Chinach czy w amerykańskim stanie Kalifornia. Organizacja proponuje ustalenie celu redukcji emisji CO2 samochodów osobowych i ciężarówek o 20 proc. do 2025 roku, a także wprowadzenie dla producentów obowiązkowej proporcji sprzedaży samochodów nisko- i zeroemisyjnych. Obecnie bowiem nie ma wystarczającej podaży takich aut. Ponadto eksperci zalecają wzrost liczby punktów ładowania, inwestycje w rozwój akumulatorów, a także zmiany w opodatkowaniu ze względu na poziom emisji.
BMW inwestue w produkcję elektrycznych aut w Chinach / fot. Qilai Shen/Bloomberg
T&E zestawiła konkretne inwestycje europejskich koncernów w UE i w Chinach w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Dla przykładu Renault wydał 1 mld euro na fabrykę we Francji, Volkswagen zainwestował 1 mld euro w Zwickau w Niemczech, a Daimler 0,5 mld euro we Francji. Tymczasem w Chinach VW wydał 10 mld euro, Nissan — 8 mld euro, a Daimler 1,6 mld euro. BMW zapowiedział, że w Chinach będzie produkował elektryczne Mini.