Cyberprzestępca może zdalnie wyłączyć silnik samochodu, który jest w ruchu, przejąć kontrolę nad hamulcami pojazdu, a nawet nad torem jazdy. Doświadczeni hakerzy mogą modyfikować wskazania prędkościomierza, a także otwierać zamki i szyby, wyłączać światła stopu, otwierać bagażnik oraz uruchomić w trybie ciągłym spryskiwacze szyb pojazdu. To co jeszcze do niedawna było jedynie scenariuszem filmu science fiction, obecnie stało się wyzwaniem dla producentów, którzy oprócz bezpieczeństwa mechanicznego muszą pracować nad bezpieczeństwem cyfrowym.
CZYTAJ TAKŻE: Samochody autonomiczne przejechały w Kalifornii ponad 4,5 mln km
A jesteśmy dopiero na początku cyfrowej drogi w motoryzacji, bo według ekspertów McKinsey (amerykańska spółka zajmująca się doradztwem w zakresie zarządzania strategicznego) samochody będą coraz bardziej zaawansowane pod względem technologicznym. Aktualnie auta klasy premium posiadają aż 150 milionów linijek kodu oprogramowania. Jest to 12 razy więcej niż w supernowoczesnych samolotach bojowych F-35. W 2030 roku ilość linii kodu stosowanych w samochodach wzrośnie aż do 300 milionów.
Rozwój technologiczny branży automotive już teraz spowodował, że samochód stał się mobilnym centrum przetwarzania danych. Ten trend dostrzegli także hakerzy, coraz częściej atakujący systemy informatyczne w samochodach. O tym, że niebezpieczeństwo jest realne, świadczą dane kalifornijskiej firmy Upstream Security. Według nich liczba incydentów związanych z cyberbezpieczeństwem samochodów wzrosła od 2016 r. do dziś o ponad 600 proc.