Firma doradcza Frost&Sullivan szacuje, że prawdziwą szansą na transport zeroemisyjny może być napęd wodorowy. Po 2025 roku spalające wodór ogniwa paliwowe staną się dojrzałym produktem, wytrzymującym 8 tys. godzin pracy przy koszcie poniżej dolara za 100 watów. W rezultacie w 2030 roku na całym świecie może jeździć 580 tys. wodorowych aut. – Będą to głównie samochody marek japońskich i koreańskich, bo te dwa kraje najwięcej inwestują w te technologie – uważa Ivan Kondratenko z Frost&Sullivan.
Toyota Mirai / fot. Toyota
Najpopularniejszym autem osobowym z napędem wodorowym jest obecnie Toyota Mirai. Andrzej Szałek z Toyoty podaje, że przy cenie 9,5 euro za kg wodoru, koszt pokonania stu kilometrów Miraiem wynosi 40-50 zł. Zbiorniki auta mieszczą 5 kg wodoru i wystarczają na pokonanie 750 km. – Rekordowy przebieg sięgnął 830 km – zaznacza Szałek. Japoński koncern uruchamiając produkcję tego modelu pod koniec 2014 roku spodziewał się zebrać zamówienia na 400 sztuk. Zgłosiło się blisko cztery razy więcej chętnych i produkcja z 750 sztuk w 2015 roku wzrosłą do dwóch tys. w kolejnym. W 2017 roku Toyota wyprodukowała 3 tys. Mirai, a w 2020 roku ma osiągnąć 30 tys. rocznie.
Hyuindai Nexo FCV / fot. Hyundai
Te plany bledną przy Hyundaiu, który do 2030 roku zmierza rozwinąć produkcję do 700 tys. kompletnych zespołów napędowych z ogniwem paliwowym, które trafią do samochodów, samolotów, statków i pociągów. W tym celu Hyundai Mobis, spółka odpowiedzialna za wdrożenie planu, wznosi w Korei nową fabrykę ogniw, gdzie już w 2022 r. ma powstawać 40 tys. ogniw rocznie.