W grudniu podczas szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach Jastrzębska Spółka Węglowa planuje postawić przed siedzibą JSW Innowacje mobilną stację wodorową wraz z autobusem i kilkoma autami osobowymi napędzanymi paliwem wodorowym. To krok w stronę upowszechnienia tego paliwa w naszym kraju. – Na świecie funkcjonuje ponad 320 stacji wodorowych, z czego 139 w Unii Europejskiej i to głównie w Niemczech. Polska jest ciągle białą plamą na tej mapie, ale mam nadzieję, że to się zmieni w ciągu roku albo dwóch lat – podkreśla Daniel Ozon, prezes JSW, podczas inauguracyjnego posiedzenia Zespołu Parlamentarnego – Polska wodorowa.
Napędzane wodorem Toyoty Mirai w Hamburgu / fot. Toyota
JSW jest znaczącym wytwórcą gazu koksowniczego, który stanowi odpad przy produkcji koksu. Kluczowym składnikiem tego gazu jest wodór. JSW pracuje więc wraz z partnerami technologicznymi z Chin i z Japonii nad rozwiązaniem, które pozwoli doczyścić gaz koksowniczy do takiego poziomu, by można go było używać bezpośrednio w ogniwach wodorowych. – Mamy potencjał, by produkować 75 tys. ton czystego wodoru rocznie, co pozwoliłoby zasilać nawet 900 autobusów z napędem wodorowym – szacuje Ozon. JSW pracuje też z kanadyjską firmą nad studium wykonalności projektu budowy fabryki ogniw wodorowych na terenie po likwidowanej kopalni Krupiński.
CZYTAJ TAKŻE: Elektromobilność: Polska coraz bardziej pod prąd
Jacek Pawlak, prezes Toyota Motor Poland, przekonuje, że wodór może być paliwem w pełni alternatywnym wobec ropy naftowej, a samochody napędzane wodorem będą coraz bardziej popularne. – Dziś zasięg samochodu wodorowego bez konieczności dodatkowego tankowania wynosi nawet 600 km. Zwiększymy go do 1 tys. km. Nie widzę też problemu, by powstawała infrastruktura dla tych aut, bo jest ona dużo prostsza niż w przypadku ładowarek dla aut elektrycznych – twierdzi Pawlak. – Po 2020 roku będziemy w stanie zmniejszyć koszt produkcji tego samochodu nawet o 50 proc. – dodaje prezes Toyota Motor Poland.