Jest pan od prawie 1,5 roku prezesem polskiego oddziału Forda. Jak minął ten czas?
Był to niestandardowy początek pracy w nowej firmie. Po pierwsze rozszalała się pandemia, a po niej przyszedł kryzys półprzewodników. Więc pierwsze miesiące to zarządzanie kryzysowe. Nie było do czego się odnosić, bo z takimi przypadkami nigdy nie mieliśmy wcześniej do czynienia. Trzeba było spróbować ustabilizować sytuację, zastanowić się, co i jak robimy. Dużo reaktywnego zarządzania, no i ciężko zbudować strategię, kiedy z dnia na dzień wszystko się zmienia.
Co się udało opanować, a co nie wyszło?
Na pewno udało się wyzwanie pod hasłem – auta dostawcze. To był obszar, w którym udało nam się bardzo przyspieszyć. Zajęliśmy drugie miejsce na rynku i to był rekordowy rok sprzedaży i udział w rynku. Wdrożone zostały nowe standardy – Transit Centrum 2.0 – w celu poprawy obsługi klienta i jakości sprzedaży. Ford Ranger był królem pikapów z prawie 50-proc. udziałem. Pojawił się też pierwszy model elektryczny. Mustangów mach-E sprzedaliśmy dużo więcej, niż zakładaliśmy. W tym roku mamy tu jeszcze bardziej ambitne plany. No i na koniec sukcesywnie zwiększamy sprzedaż SUV-ów. W tym ważnym dla nas segmencie takie modele, jak Puma czy Kuga notują wzrost po 37 i 61 proc. r/r., a Explorer – 185 proc. Wzrosła też sprzedaż do klientów detalicznych o 32 proc., kiedy rynek spadł o 2 proc.
Ford Mustang Mach-E