Berliński politolog i badacz transportu prof. dr. Andreas Knie przepowiada śmierć niemieckiego przemysłu samochodowego. Volkswagen nie tylko straci połowę swoich pracowników, ale Wolfsburg stanie się europejskim Detroit, upadłym i opuszczonym miastem. Te ponure prognozy mają swoje potwierdzenie w aktualnych doniesieniach. Oznaki kryzysu w przemyśle motoryzacyjnym, zwłaszcza w Niemczech widać na każdym kroku. Również Stellantis ma kłopoty. Zyski spadły, a Carlos Tavares, dotychczasowy szef koncernu, restrukturyzator, zabójca kosztów i kowal sojuszu PSA i Fiat-Chrysler złożył niespodziewaną rezygnację na długi czas przed upływem kadencji.
Czytaj więcej
Chińska firma CATL jest producentem akumulatorów, a teraz prezentuje kompletną platformę przeznaczoną dla modeli elektrycznych. Pierwsze dane robią wrażenie.
Koszty poniesione na rozbudowę elektromobilności przez marki motoryzacyjne szybko się nie zwrócą. Sprzedaż elektryków okazała się znacznie niższa niż zakładały nawet najbardziej czarne prognozy. Grupa Volkswagena ma dwie elektryczne platformy - MEB i PPE. Ponadto buduje w Europie dwie fabryki akumulatorów (Salzgitter, Walencja), które mają produkować standardowe ogniwa, stosowane praktycznie we wszystkich modelach grupy. Niemcy liczą, że więcej elektryków sprzeda się po wprowadzeniu do sprzedaży tańszych modeli - Volkswagena ID.2, Cupry Raval i Skody Epiq. Jednak póki co Grupa zmaga się z nierentownymi fabrykami w Niemczech, masowymi zwolnieniami, malejącymi zyskami w Chinach i płynącą niemal z każdej strony krytyką. Nic dziwnego kiedy Volkswagen z jednej strony oszczędza likwidując fabryki i miejsca pracy, a z drugiej pompuje miliardy w przyłączenie amerykańskiego Riviana i przeznacza bajońskie kwoty na wypłatę dywidendy.
Skoda Elroq będzie miała wyłącznie napęd elektryczny
Stellantis ma również spore problemy. W USA nie idzie biznes z dużymi SUV-ami i pick-upami Dodge'a i Rama, który kiedyś przynosił dobre pieniądze do kasy firmy, ale obecnie słabnie z powodu zmian modeli, braku obniżek cen i rosnących zapasów nowych samochodów. Amerykanie mają za złe koncernowi braku wyczucia rynku i złego doboru nowych modeli lub rozwoju tych, które są w ofercie. Od zwycięstwa Donalda Trumpa coraz bardziej prawdopodobne jest, że klasyczne modele benzynowe wrócą do łask. Joe Biden promował elektromobilność, co bardziej pasowało Grupie Stellantis, która teraz być może będzie musiała dokonać kolejnej transformacji napędowej w USA. I to już trochę widać. W przyszłym roku wróci do amerykańskich salonów Jeep Cherokee z klasycznym napędem spalinowym, w tym również jako hybryda plug-in.