Założyliśmy, że na listę najważniejszych, zdaniem redakcji, premier 2018 r. mogą trafić samochody, które są już w sprzedaży, a jeśli jeszcze nie, to mają już oficjalne, polskie cenniki, a my mieliśmy okazję sprawdzić, jak jeżdżą. Budując to podsumowanie nie sięgamy też na top topów, choć oczywiście trzeba zauważyć takie spektakularne wydarzenia, jak debiut pierwszego SUV-a Rolls Royce’a, czyli Cullinana, nowa generacja Bentleya Continentala GT czy też wprowadzenie do sprzedaży Lamborghini Urusa, na którego zresztą, mimo ceny z sześcioma zerami z tyłu, popyt w Polsce w zdecydowany sposób przekroczył liczbę dostępnych egzemplarzy. Te, i inne hiperluksusowe czy ultrasportowe maszyny tworzą motoryzacyjny Olimp, ale nie one zapełniają nasze ulice (choć jak się na nich pojawią, wszyscy się oglądają).
RollS Royce Cullinan / fot. RR
Zatem, wzdychając oczywiście głęboko, spójrzmy nieco niżej. Bo tam też jest naprawdę ciekawie, a przy okazji nie trzeba rozstrzygać tak poważnych dylematów jak ten, czy z barku wygodniej się korzysta w Rolls Royce Phantomie czy Bentleyu Mulsanne, co z punktu widzenia użytkownika tylnego, rozkładanego na wiele sposobów kapitańskiego fotela z podnóżkiem ma oczywiście znaczenie kapitalne. To zresztą też sprawdziliśmy w ubiegłym roku. Otóż z kwestią ergonomiczności barku zdecydowanie lepiej poradził sobie Bentley, choć ładniejszą, rżniętą karafkę oferuje Rolls. I dlatego z czystym sumieniem, jak mawiał kiedyś jeden z redaktorów „Rzeczpospolitej”, możemy zejść na ziemię.
Jedna uwaga. Mimo kilku ważnych debiutów, 2018 r. był jeszcze zdecydowanie bardziej spalinowy niż elektryczny. Jednak premiery Mercedesa EQC czy Audi e-tron pokazują, że już wszyscy biorą się na poważnie za napędy alternatywne. W 2019 r. takich modeli zdecydowanie przybędzie, a w 2020 r. można spodziewać się wręcz ich wysypu. Na razie wśród tej dwudziestki konwencjonalne silniki są górą. Nacieszmy się tą chwilą.