W wakacyjnych okolicznościach postanowiliśmy z małżonką wypożyczyć samochód, by zobaczyć to, co w północnej Portugalii jest warte zobaczenia. Pytanie tylko, jakie to ma być auto? Moja żona wykazuje słabość do włoszczyzny, więc upatrzyła sobie Fiata 500. Nie wiem, jak to robią włoscy projektanci, ale widać znają drogę do damskiego serca.
Włoski amant
Fiat dosłownie zakręcił w głowie mojej żonie. Ja, choć uwielbiam włoskie wino i kuchnię, to jednak wobec wytworów motoryzacyjnych z Italii jestem nieco bardziej sceptyczny. Ale jak kobieta poweźmie jakiś plan, to i diabeł musi ustąpić. Dałem się namówić na tego włoskiego „malucha”. Potraktowałem pomysł jako wyzwanie. Bo jak kierowca umie jeździć, to wystarczy mu, by pojazd miał kierownicę i pedały. Reszta to tylko design. Nic się nie boję, pomyślałem. Prawdziwemu facetowi nie zaszkodzi siedzenie w damskim samochodzie. Postanowiłem być twardy.
Autor z „pięćsetką” / fot. SiudaFamily
Podpisałem cyrograf i dostałem kluczyki. Moja żona, obchodząc pojazd, zachwycała się jego urodą. Ja zaś patrzyłem sceptycznie na jego niewielkie rozmiary, zastanawiając się, jakiż to potwór może drzemać pod maską. Po gabarytach wozu wnioskowałem, że napędza go motor rodem z kosiarki do trawy i będę musiał maluszka pchać pod górę przy większych wzniesieniach. Nic to, ważne, że żonie się podoba.
Porto i porto
W Porto zawsze jest pod górę. Jeśli wydaje ci się, że dotarłeś do celu i jedziesz w dół, to znak, że zaraz będzie pod górę. Chodząc po mieście, widać, że pieniądze płynące z kolonii stymulowały rozwój miasta przez stulecia. Renesansowe i barokowe kościoły czy klasycystyczne budowle, jak uniwersytet, secesyjne kamienice. Gdziekolwiek spojrzeć, widać bogactwo, które pozwalało architektom na rozmach w planach, wystroju i dekoracji. W centrum miasta dominuje secesja. Główny plac otaczają budowle z początku XX wieku mieszczące teraz banki i kawiarnie.